dziewczyny, melduje sie nawrócona grzesznica
ale o tym to pozniej...
no to jestesmy po nocy z kitulką, nie powiem zebym pospała, wierzcie lub nie

, bo planowanie jak zawsze poszło w diabły
a jest to tak: mamy dwa pokoje, kuchnie i łazienke, razem caaałe 43 m kw

, plan był taki ze mała bedzie z nami w pokoju, zamknieta, Furkot bedzie w przedpokoju, z dostepem do kuchni i do łazienki (oba pokoje mają drzwi, łazienka tez a kuchnia nie) a synek miał spac w swoim pokoju
niestety, okazało sie ze F. juz sie zorientował ze nie jest jedynym kotem w domu, zreszta mała płakała troche i miauczała wiec był cały czas niespokojny, chodził pod jej drzwi, tracał łapą, drapal i tez miauczał, gdy podszedł do kontenerka małej i ją zoabczył to fuknał i sie cofnał... baaardzo sie przygladał przez szybe w kuchni (mamy taki jakby zamykany szkłem barek miedzy pokojem a własnie kuchnią) jak ją glaskalismy na łozku
potem, własnie na łozku, lezałelismy tak ze nie było nas widac z dołu a stamtad własnie postanowił skoczyc F. Nie wiem czy to stres i chec zemsty, czy nas po prostu nie widział, grunt ze skoczył P. prostu na twarz, troche go podrapał i mnie tez bo sie ostro wystraszylismy, od razu wszedł na parapet, P. go pogłaskał i chyab sie uspokoił... ale nie wiem... czy to był po prostu nieswiadomy skok czy własnie swiadomy... ze stresu, boje sie zeby sie nam kot znów nei zatkał ze stresu bo cewnikowania i narkoz mam po prostu dosc
wracam do wczesniejszej sprawy - spania

, jak jzu pisałam, mielismy spac tak: ja z mezem i kocią w pokoju, F w przedpokoju a synek u siebie
skonczylo sie tak ze moje chłopaki spali razem w duzym pokoju, F chodził swobodnie po mieszkaniu (jakby nie było niby innego kota bo w nocy i tak nie wchodził nigdy do pokoju dziecka) a ja spałam na waskim lozeczku syna z kotenką w kontenerku obok
mała płakala ostro w nocy zostałam uraczona sporą porcją kupy (2) i wymiotów wiec potrenowałam poruszanie sie po łazience i pokoiku z połprzymknietymi ze zmeczenia oczami
troszke sobei pobiegała, nic to ze to była jakas 3 w nocy...
no i wracam do samego poczatku - do tej pory, czytając "reklamy" kociaków z miau myslałam, co to sa te baranki, jak mały kociak moze bardzo głosno mruczec i sie ocierac jak stary

, ze to jakis chłyt maketindowy
no coz, moze

, mruczy tak głosno, prawie jak F

, pokazuje brzuszeczek i nakazuje sie głaskac, terrraz

, jest taka cudna, po prostu sama słodycz, wszedzie jej pełno, opracowała juz gryzienie firanek i poluje na wszysko co sie da (wrrr, ty kabelku zły, ja ci pokaze, wrrrr... ooo, dlaczego ja leze na pleckach, przeciez tak dzielnie walczyłam

... ) , telefon P. tez potraktowała z byczka

...
mam wrazenie ze jeszcze potrzebuje mleka matki bo mi wrazła pod łokiec i zaczeła lizac i gryzc, nie wiem
domek malutkiej bedzie naprawde z nia szczesliwy, ale musi byc naprawde najlepszym na swiecie domkiem... nie nadawałam jej zadnego imienia, choc nasuwa sie ich tyle... a wszystkie nawiazują do jej urody, szybkosci i pociesznosci...
zakochana ciotka xandra... ehhhh
komu cudo - ostra weryfikacka kandydatów zapewniona
