No i sluszna podjelam decyzje. Jeszcze wieczorem sie wahalam, bo mala sie bawila, turlala pileczke (mnie sie ciagle boi) i wygladalo, ze jest ok, poza tym ciaganiem noskiem.
Ale w nocy, nie liczac faktu ze mialam z Nia cyrk, bo zwariowala na punkcie swojej myszki i robila jej gimnastyke

przez pol nocy, to wciaz sie nerwowo lizala oraz doslownie charczala - kaszlala, prychala i miala totalnie zawalony nosek.
Dzis, po przebojach ze zlapaniem, zawiozlam Ja przy pomocy Mamy mojego TZ do weta na Soltysiej. Wet, nawet Jej na poczatku nie badajac, rozpoznal zapalenie gornych drog oddechowych. Obmacal Niunie, zmierzyl temperature i potwierdzil - ze mala ma zawalona cala gore i az przez skore czuc. Dostala dwa zastrzyki (byla bardzo dzielna) i czeka Ja seria codziennych zastrzykow.
Mysle, ze musiala sie gdzies zawiac, a moze roznica temperatur (po drodze miala chlodniej, u nas w domu sa zamkniete okna i cieplutko). Najwazniejsze, ze oczka i nosek czyste, wiec nie ma kociego katarku.
Teraz przycupnela przy lozku i chyba zaraz zasnie
Wczoraj wszystko ladnie zjadla, a co do siusiania, to wyobrazcie sobie, ze jest ksiezniczka!! Ma kuwetke ze zwirkiem, obok stal zakryty transporterek z kocem w srodku, bo czasem go niuchala i nie chcialam go na razie ruszac. W kuwetce nie bylo ani kropelki, za to dzis, jak otworzylam transporter, okazalo sie, ze w srodku kocyk mokry
Takze kupki nie bylo, ale siusia mi bardzo ladnie i po krolewsku
Poza tym nie moge wyjsc z podziwu, jaka jest dzielna i piekna. Chodze na paluszkach i czekam, az zdecyduje sie przyjsc do mnie i mnie obniuchac
A jutro znowu do weta...