Ratunku! Kot drapie i nie śpi w nocy...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon maja 16, 2005 8:40

Kropko, przeprowadzka to bardzo duzy stres - dla ludzi tez, prawda :?:
Ona potrzebuje czasu.
Nowe miejsce, nowe zapachy.
Trzeba wyszukac sobie znow ulubiony kat.
Mysle, ze stopniowo bedzie coraz lepiej, naprawde.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pon maja 16, 2005 8:59

kropka75 pisze:
Nie wiem co kot w domu powinien, a co nie. Nie miałam nigdy kota na 40 metrach kwadratowych. A że zachowanie mojej kotki zmieniło się po przeprowadzce, to chyby naturalne, że mnie martwi, zwłaszcza jak przez dwa tygodnie narobiła mi więcej szkód, niż przez pół roku w poprzednim mieszkaniu.

Takie dziwne, że mnie denerwują zdrapane do tynku świeżo położone tapety? Ciebie dziwi jak ktoś marzy o nowym meblu, kupuje go i po dwóch dniach okazuje się, że jest on podrapany w dziesięciu miejscach? Jeśli tak to zazdroszczę, bo mnie nie dziwi i dlatego nie wiem jak reagować i nie wiem jak uspokajać TŻ'a za każdym takim wypadkiem, zwłaszcza że mam pierwszy raz styczność z takim kocim zachowaniem.

Koty w moim rodzinnym domu nie drapały mebli, nie skakały po nich i nie gryzły niczego. Wychodziły na dwór i ganiały za myszami... Nikt ich niczego nie oduczał, nie karcił i nie odstraszał. Mam prawo nie wiedzieć czegoś w kwesti kota w małym mieszkaniu, do jasnej cholery!


kropko, rozumiem Cię doskonale, dlaczego jesteś zdenerwowana i złościsz się. Masz prawo być wkurzona i to bardzo. Najgorsze jest to, że dochodzi z tego powodu do nieporozumień z mężem. Ja mu się nie dziwię. Z Twojego postu wynika, że wcześniej mieszkałaś z rodzicami, a kot był wychodzący, chyba, że źle zrozumiałam. Myślę, że kot jest okazem zdrowia, a problem tkwi w jego psychice. Jeśli był kotem wychodzącym, to teraz po prostu domaga się wypuszczenia na dwór.
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon maja 16, 2005 9:07

ascalithion pisze:

Pretensje możesz mieć WYŁĄCZNIE do siebie.
Tymczasem cały czas prezentujesz kicię w roli straszliwego szkodnika, źródła utrapień, precyzyjnie wyliczsz szkody, uszkodzenia, umieszczasz w negatywnym kontekście zwykłe kocie zachowania czyniąc z nich jakieś monstrualne problemy. Współczuję zniszczonych mebli, ale tak to bywa w domu z kotem... I co z tego, że napiszesz, że nie powinnaś kłaść koszuli tam czy gdzie indziej, czy że nie złościsz się na nią, jeśli z kontekstu Twoich wypowiedzi wynika zupełnie co innego. A już zupełnie jasno sprawą oświetla ta Twoja wypowiedź: (...)

Przypisujesz tu kici w sposób wyraźnie emocjonalny, acz absurdalny, jakieś intencje złe w działaniu... Przecież to paranoja. Ale dobrze obrazuje Twój stosunek do kotki... Bo ta wypowiedź, będąc w opozycji do deklaracji, że się nie złościsz i że Twoja wina, doskonale, niestety, współgra z ogólnym tonem Twoich wypowiedzi.

Koty moich rodziców wychodzą i kiedy wejdą do domu - drapią, biegają, gryzą co zechcą, jeśli mają ochotę i co więcej skaczą... Musiałaś mieć kontakt z kotami, które niemal wcale nie były aktywne...

Z Twojego opisu wynika, że Twoim utrapieniem są normalne kocie zachowania.
A 40 m2 to nie jest małe dla kota mieszkanie.
Biorąc kota należy się liczyć ze zniszczeniami. Po prostu.
Kot w domu powinien wszystko to, co zdrowy normalny kot robi i co chce.

Masz prawo nie wiedzieć, masz prawo robić co zechcesz. A forum ma swoje prawa, jednym z nich jest wypowiadanie się na temat przedstawianych spraw, opierając się na tekście. Nic innego nie zrobiłem.

I panuj nad językiem, to forum czytują nie tylko dorośli.


Bardzo mi pomagasz. Może masz dziś zły dzień i koniecznie musisz się pokłócić? Z pewnością to rozwiąże wszystkie moje problemy...

Ale ok., do rzeczy.

cytat nr 1 - Problem z szukaniem wrażeń jest taki, że łażąc po meblach Kropa wszystko zrzuca. Przy tej wspinaczce szlag trafił: stojącą ramkę ze zdjęciem (ramka już nie stoi, poszła do kosza); w ostatniej chwili udało mi się uratować szybę z mebli, bo tak zawzięcie skakała, że zrzuciła wtyczkę z żelazka, która rozhuśtana walnęła prosto w szybę, a konkretnie w moją rękę, którą zdążyłam w biegu podsunąć; no i rzecz najważniejsza – przy tych skokach była próba dostania się do środka szafki, od góry, efekt taki że w te pędy leciałam łapać rozwrzeszczanego kota, któremu udało się dwa metry nad ziemią wsadzić łapę za uchylone drzwi szafki, po czym poślizgnąć się i zawisnąć na tej łapie.
Może dla Ciebie to plus, dla mnie nie, bo od razu widziałam oczami wyobraźni co by było gdybym była poza domem...

cytat nr 2 – efektem tego galopu jest kompletnie zrujnowany prawy bok jednego fotela; dla lepszego obrazu dodam, że mieszkam w Gliwicach, firma renowacyjna od takich rzeczy mieści się we Wrocławiu, jeden malutki preparacik kosztuje 100 zł, a trzeba takich dwa, plus usługa złotych kilkaset. A to jedno z kilku lub kilkunastu (nie mam odwagi szukać) uszkodzeń. Uważasz, że mam to olać i co tydzień wzywać ludzi do ratowania mebli???
Wiem, powinnam być pełna zachwytu. Sorry, nie jestem.

cytat nr 3 – dotyczy tego samego, czyli następnych zniszczeń. To też takie dziwne??? Widzę, że Ciebie bardzo zachwyca widok wiszących frumfli ze ścian i mebli, mnie niestety nie.

co do kolejnego cytatu – ja nie brałam tego kota, jak tak czytasz dokładnie, to skup się na tym co czytasz; I nie – nie wiedziałam jaki jest kot w domu, bo nie miałam go nigdy w domu, to raz. A dwa – gdy do mnie trafił mieszkałam gdzie indziej i kot miał po okresie adaptacji hasać po podwórku. Niestety wyszło jak wyszło. I owszem – moje koty były aktywne, wisiały na firankach, którym się jednak nic nie działo, próbowały coś drapać, ale wystawione na dwór szybko się oduczały, no i biegały, ale bardzo mało i krótko, bo od tego służyło podwórko. Praktycznie przychodziły jeść, pomiziać się i spać.

I mam pretensje do siebie! A powiedziałam, że do Ciebie??? Co do zwykłego kociego zachowania to sorry, ale kilkoro znajomych lub znajomych znajomych ma koty i poza paroma małymi zniszczeniami, jak w moim poprzednim domu, nie ma większych szkód. A już na bank nikt nie miał wydrapanych do cna tapet w trzech pomieszczeniach, w przeciągu dwóch tygodni!!

Tak, przypisuję jej intencje, bo zrobiła to po raz któryś i zaraz po którymś z kolei „miau” podeszła do ściany, podrapała ją, po czym zrobiła dwa kroki, odwróciła się i czekała na moją reakcję. Mam powody uważać, że ona to robi by uzyskać jakiś efekt, potwierdził mi to zresztą wet, więc nie rób ze mnie diabła, który z kotka aniołka robi nieokiełznaną bestię, bo ja tylko przedstawiam fakty.

I nie bulwersuj się tak słowem „cholera”. Gorsze rzeczy tu czytałam i nikt nie reagował. A co do zasad forum - Twoje podejście do mnie nie jest obiektywne, więc Twoje opinie mało mnie obchodzą. Ja chcę ratować sytuację, mieszkanie, kota i swój związek. Sorry, ale nie potrafię postawić na kota olewając wszystko inne (bo to normalne kocie zachowanie) i nie mam zamiaru wyprowadzić się pod most i żyć sobie samotnie i szczęśliwie z kicią.

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 9:10

Beliowen pisze:Kropko, nie jest i nie bedzie zle.
Ja mam na 46 metrach 3 koty - z ktorych jeden na razie trwale okupuje lazienke.
Skacza, chodza po meblach, obicie fotela z jednej strony wyglada, jak owcze runo.
Regaly na ksiazki, kupione dwa lata temu, maja piekne sznyty na bokach - rudy cwiczyl wspinaczke.
Wczoraj po sprzataniu kuwety Nemo pachnialam obcym kotem, wiec zarobilam sznyta na reke od Muszelki.

Mysle, ze ratunkiem dla Ciebie bylby porzadny drapak (zmiesci sie, widzialam u Beaty, ktora tez ma 40-metrowe mieszkanie) i drugi kot :D


Drapak zrobiłam, na 1,2 metra. Jest lubiany i używany, ale tapety i meble też. :(

A drugi kot w takiej sytuacji nie wchodzi w grę. TŻ mnie prędzej spakuje niż zgodzi się na drugiego kota. Choć już prawie dał się przekonać, brakowało ciut ciut... Ale teraz - nie ma szans.

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 9:14

brynia22 pisze:
kropka75 pisze:
Nie wiem co kot w domu powinien, a co nie. Nie miałam nigdy kota na 40 metrach kwadratowych. A że zachowanie mojej kotki zmieniło się po przeprowadzce, to chyby naturalne, że mnie martwi, zwłaszcza jak przez dwa tygodnie narobiła mi więcej szkód, niż przez pół roku w poprzednim mieszkaniu.

Takie dziwne, że mnie denerwują zdrapane do tynku świeżo położone tapety? Ciebie dziwi jak ktoś marzy o nowym meblu, kupuje go i po dwóch dniach okazuje się, że jest on podrapany w dziesięciu miejscach? Jeśli tak to zazdroszczę, bo mnie nie dziwi i dlatego nie wiem jak reagować i nie wiem jak uspokajać TŻ'a za każdym takim wypadkiem, zwłaszcza że mam pierwszy raz styczność z takim kocim zachowaniem.

Koty w moim rodzinnym domu nie drapały mebli, nie skakały po nich i nie gryzły niczego. Wychodziły na dwór i ganiały za myszami... Nikt ich niczego nie oduczał, nie karcił i nie odstraszał. Mam prawo nie wiedzieć czegoś w kwesti kota w małym mieszkaniu, do jasnej cholery!


kropko, rozumiem Cię doskonale, dlaczego jesteś zdenerwowana i złościsz się. Masz prawo być wkurzona i to bardzo. Najgorsze jest to, że dochodzi z tego powodu do nieporozumień z mężem. Ja mu się nie dziwię. Z Twojego postu wynika, że wcześniej mieszkałaś z rodzicami, a kot był wychodzący, chyba, że źle zrozumiałam. Myślę, że kot jest okazem zdrowia, a problem tkwi w jego psychice. Jeśli był kotem wychodzącym, to teraz po prostu domaga się wypuszczenia na dwór.


Nie, kot nie był wychodzący, tzn. nie u nas. Co prawda rodził się na dziko i tak się chował około 4 miesiące. Potem trafił do domu, gdzie go jednak nie wypuszczano. Baliśmy się, że ucieknie, bo był mały.
Potem sprzedaliśmy dom, kupiliśmy mieszkanie i na czas remotnu przenieśliśmy się do moich rodziców, gdzie też nie wychodził, ale gdzie miał wokół siebie ciągle kilka osób, w sumie 5, z czego dwie (moi rodzice) na emeryturze i cały czas w domu i cały czas zajęci kotem.
Fakt, efekty pierwszego okresu jej życia nadal są widoczne, ona bardzo chętnie i szybko przekracza próg... choć z drugiej strony boi się obcych miejsc.
DZięki za zrozumienie.

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 9:28

kropka75 pisze:
tangerine1 pisze:Kropko z tego co widzę Twój kot, podobnie jak Masza, należy do typu kotów upierdliwych. Mam w tej chwili w domu dwa koty, więc wiem o czym mówię. Takich kotów jak Zuza można mieć w domu 10. Na myśl o drugiej Maszy :strach: . Co absolutnie nie oznacza, że jej nie kocham (powiedziałabym nawet, że mam do niej większą slabość niz do pluszaka i przytulanki Zuzi :oops: ), czy mam ochotę oddać. Ale niestety wiem, o czym piszesz.
U mnie nie mam problemu z niszczeniem, ale widzę podobny schemat zachowania. Jeśli Masza chce mnie obudzić i zmusić do karmienia czy zabawy stosuje różne wyrafinowane metody. Zaczyna od mruczenia mi do ucha i pomiaukiwania, potem atak na nogi. Najczęściej robię kokon bezpieczeństwa z kołdry i spię dalej. Wtedy zaczyna robienie tego, czego robić absolutnie jej nie wolno. Wskakuje na półki i pomalutku, po jedny zrzuca różne przedmioty. Po każdym robi przerwę i czeka na reakcję. Po usunieciu wszystkich ciężkich i tłukących zabrała się za zrzucanie książek. Z litości da sąsiadow musze zareagowac. Jest jeszcze opcja wycia pod drzwiami. Kiedy wstaje, zeby ja uciszyc szaleje z radosci. No, kiedy wstaje bardzo gwałtownie i miotam przeklenstwami zwiewa na szafe i tam wyje :twisted: .
Trudno na to coś poradzic, bo ze strony mojej kotki jest to działanie w pełni przemyslane. Ja czasami karnie zamykam w łazience. Tam ma ograniczone możliwosci demolki, ale miauczy przeraźliwie i przez cały czas atakuje drzwi. Czas akcji to najczesciej 5.30, więc potem starannie unikam spotkań z sasiadami.


Ja nie mam serca zamknąć jej w łazience, bo ona się łazienki bardzo boi. Wchodzi tylko na próg, ani kroku dalej. Dostałaby zawału gdybym ją tam wsadziła...

No i... jest taka upierdliwa od niedawna. Owszem, zdarzało jej się budzić nas i w poprzednim domu, ale gdy dostała am, dawała nam zasnąć znowu. Teraz nic z tych rzeczy.

Mam powody sądzić, że ona tęskni za tymi wszystkimi ludźmi wokół, albo za tamtym mieszkaniem. :(


Moj kot łazienki się nie boi, ale zamknięcie doprowadza ją do szału. Zamykam ja czasami, żeby pokazać, że za zachowanie typu demolka i wrzaski nad ranem nie spotka ją nagroda w postaci jedzonka czy zabawy, tylko kara. No i zamykam ją ponieważ coś zrobić muszę. Mieszkam sama, więc odpada mi problem z TZ, ale domyślam się, że odgłosy zrzucanych książek o 5 nad ranem mogą doprowadzić sąsiadów do szału. Efekty są takie, że po wypuszczeniu z łazienki nie powtarza swojego zachowania. Robi to dopiero następnego dnia :twisted: .
Teraz jest ranek, ja wyjątkowo jestem o tej godzinie w domu. Kot wyje przy uchylonym oknie. Nie ma ochoty na zabawę, głaskanie cz towarzystwo drugiego kota. Chce wyjść (nigdy nie była kotem wychodzącym, urodziła się w domu). Nie wyjdzie, bo z okna mam widok na wielki parking i autostradę. Nawet nie pytam o rady, bo tu chyba nic rozsądnego nie można wymyślić :evil: .
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon maja 16, 2005 9:29

Kulfon zasze drapal meble pomimo tego ze mial swoj drapak. Pazurki obcinam mu raz na tydzien ( pomaga ) i przykrylam krzesla ( bo wlasnie glownie krzesla drapie ) specjalnym materialem, dosc sliskim w dotyku. Rowniez pomoglo. Do nowego otoczenia przyzwyczajal sie przez kilka miesiecy, w tym czasie staralam sie przebywac z nim jak najczesciej, glaskac go, pocieszac, mowic do niego ( chociaz jak bylam z psami u weterynarza na szczepienie i zaczelam slodko przemawiac do Sindy to pani weterynarz powiedziala mi ze do zwierzaczkow w sytuacjach stresogennych nalezy przemawiac normalnie, ponoc jesli sie do nich ``grucha`` to one tym bardziej sie denerwuja i wiedza ze cos jest nie tak).

Kulfon

 
Posty: 706
Od: Nie maja 01, 2005 8:33

Post » Pon maja 16, 2005 9:36

Aha, ja dodam jeszcze, ze na tych 46 metrach mam jeszcze TZ i dwoje dzieci, ktorych zabawki sa doslownie wszedzie :D Rowniez poniewierane przez koty :lol:

Kropko, nie oceniam Cie - ale zastanow sie, czy jakikolwiek przedmiot jest wart tyle, zeby klocic sie o jego zniszczenie...
Rozumiem, ze myslisz, ze tak, ale pomysl, ze tobie, czy TZ tez moze zdarzyc sie np. wylac cos na kanape czy fotel - i obicie tez bedzie zniszczone, bo nie kazda plama latwo sie spiera.
Rzeczy materialne przemijaja - a dobry zwiazek z czlowiekiem i kotem zasluguje na troche ofiar :)

Trzymam kciuki, zeby wszystko sie ulozylo :ok:
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pon maja 16, 2005 9:46

kropko, ile kicia ma lat? Czy jest kastrowany?
Widocznie na kota źle wpływają przeprowadzki, bo przecież kot przywiązuje się nie tylko do swojego opiekuna, ale też do miejsca i terytorium. Niektórzy mówią, że takie zachowanie kota jest złośliwe, ale ja sądzę, że kot manifestuje w ten sposób swoje potrzeby i wytrwale dąży do celu. Nie potrafię doradzić Ci, bo nie mam takich problemów i nigdy nie miałam. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, aby kotek zamieszkał z Twoimi rodzicami, o ile to możliwe. Wiem, że propozycja nie jest najlepsza, ale Twój związek jest ważniejszy. No, oczywiście kot też jest bardzo ważny. I tak źle, i tak nie dobrze. Trzeba wybrać mniejsze zło. Jak jakiś pomysł wpadnie mi do głowy, to dam znać.
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon maja 16, 2005 9:52

ascalithion pisze:
kropka75 pisze:Twoje podejście do mnie nie jest obiektywne, więc Twoje opinie mało mnie obchodzą. Ja chcę ratować sytuację, mieszkanie, kota i swój związek. Sorry, ale nie potrafię postawić na kota olewając wszystko inne (bo to normalne kocie zachowanie) i nie mam zamiaru wyprowadzić się pod most i żyć sobie samotnie i szczęśliwie z kicią.


Pominę kolejne wyliczenia zniszczeń i problemów. To co piszesz o kici, przeczy temu co wobec niej deklarujesz.

Nie mam żadnego podejścia do Ciebie. Mam podejście do kici - i tu zgoda - nie jest ono obiektywne. Trzymam stronę kota z definicji.

Twój problem polega na tym, że Twój kot nie robi nic co stawiałoby go w szeregu jakoś szczególnie niszczycielsko zachowujących się kotów, a u Ciebie staje się to powodem do dywagacji na temat oddania kota, rozpaczy na temat straszliwych zniszczeń itd. Tak to jest, że koty używają pazurków, skaczą, drapią i czasem gryzą i pisanie, ze jest to dla dorosłej, normalnie rozwiniętej i wykształconej osoby, nowościś, jest zwyczajnie niepoważne. Nie gniewaj się, ale Twoja rozpacz, bezsenność itd. są nieco infantylne... Chcesz zjeść ciastko i mieć cistko, a tak się nie da. A jak się nie da - wściekasz się... I tupiesz nóżką na tych, którzy Ci to napiszą.

Osobną sprawą są Twoje relacje z "Twoim Panem" i destruktywny wpływ kota na Wasz związek, ale to już nie temat na to forum, właściwie nie jakiekolwiek forum, ani nie moja sprawa... Wspominam o tym tylko dlatego, że Ty czynisz z tego ważny wątek postów. W analizę nie będę się wdawał, bo nie miejsce tu i nie czuję się na siłach, niemniej strach pomyśleć jak przejdziecie przez poważne życiowe problemy, skoro kocie drapanie aż tak wpływa na Wasze relacje... No, ale już milczę. Jak dla mnie eot. Naprawdę. Napisałem już wszystko.


Napisałeś za dużo i niepotrzebnie. I cieszę się, że już milczysz, bo nic a nic nie zrozumiałeś, więc gadać nie ma o czym.

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 9:57

brynia22 pisze:kropko, ile kicia ma lat? Czy jest kastrowany?
Widocznie na kota źle wpływają przeprowadzki, bo przecież kot przywiązuje się nie tylko do swojego opiekuna, ale też do miejsca i terytorium. Niektórzy mówią, że takie zachowanie kota jest złośliwe, ale ja sądzę, że kot manifestuje w ten sposób swoje potrzeby i wytrwale dąży do celu. Nie potrafię doradzić Ci, bo nie mam takich problemów i nigdy nie miałam. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, aby kotek zamieszkał z Twoimi rodzicami, o ile to możliwe. Wiem, że propozycja nie jest najlepsza, ale Twój związek jest ważniejszy. No, oczywiście kot też jest bardzo ważny. I tak źle, i tak nie dobrze. Trzeba wybrać mniejsze zło. Jak jakiś pomysł wpadnie mi do głowy, to dam znać.


Dziękuję.

Też bym chciała by Kropka mieszkała u moich rodziców (nie wyobrażam sobie oddania jej obcej osobie), ale mój ojciec się nie zgadza. On jest przeciwnikiem trzymania kotów w mieszkaniach i nic tego zdania nie zmieni. Poza tym tam jest balkon, którego nie można zabezpieczyć (W nadziei, że to go przekona pytałam w spółdzielni, nie ma zgody, a mieszkanie nie jest własnościowe.) a który jest otwarty całe lato. Gdyby była zima, Kropa mogłaby tam jeszcze być, bo mój ojciec bardzo się do niej przywiązał, mimo wszystko, teraz się nie da.
Mam też dobrych znajomych niedaleko z domkiem i ogródkiem, ale Kropa byłaby tam kotem typowo podwórkowym (tzn. nikt by jej nie pilnował do czasu aż pozna teren i oswoi się) i jedzącym pewnie tylko resztki ze stołów, więc jak rozumiesz... mam tysiąc dylematów.

Kropka jest po sterylce i ma mniej więcej 11 miesięcy.

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 10:01

I niestety, nie zgadzam sie z ascathilionem. Relacje na linii TZ - my sa bardzo wazne dla zwierzat przebywajacych pod naszym dachem. Jesli sa klotnie, awantury, to zwierzeta rowniez w nich uczestnicza czy tego chca czy nie. I z pewnoscia reaguja na nie stresem. Nie mam na szczescie tych problemow, ale tak sobie to wlasnie wyobrazam, one wyczuwaja atmosfere w domu, jest moim zdaniem BARDZO wazna, wlasnie z uwagi na nie. One rozumieja i wyczuwaja o wiele wiecej niz nam sie wydaje.

Kulfon

 
Posty: 706
Od: Nie maja 01, 2005 8:33

Post » Pon maja 16, 2005 10:04

Kropko, nie rozwazaj oddania kotki :!:
Przeciez ona Cie pokochala, Ty ja tez...
Daj jej czas.
Przeciez Ty tez na poczatku na pewno czulas sie inaczej w nowym miejscu.
Na pewno sie ulozy - tylko czas i cierpliwosc.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pon maja 16, 2005 10:06

Beliowen pisze:Aha, ja dodam jeszcze, ze na tych 46 metrach mam jeszcze TZ i dwoje dzieci, ktorych zabawki sa doslownie wszedzie :D Rowniez poniewierane przez koty :lol:

Kropko, nie oceniam Cie - ale zastanow sie, czy jakikolwiek przedmiot jest wart tyle, zeby klocic sie o jego zniszczenie...
Rozumiem, ze myslisz, ze tak, ale pomysl, ze tobie, czy TZ tez moze zdarzyc sie np. wylac cos na kanape czy fotel - i obicie tez bedzie zniszczone, bo nie kazda plama latwo sie spiera.
Rzeczy materialne przemijaja - a dobry zwiazek z czlowiekiem i kotem zasluguje na troche ofiar :)

Trzymam kciuki, zeby wszystko sie ulozylo :ok:


Ja się nie muszę zastanawiać czy jakiś przedmiot jest wart... Jak wiem, że nie. (U moich rodziców Kropa upodobała sobie jeden bok mojej kanapy i pozwoliłam jej na to za radą wetki, pomogło, nie drapała niczego więcej. Poświęciłam jej ten mebel.) Ale to nie o mnie chodzi. Ja po prostu ciągle słucham tysięcy uwag po adresem kota a propos tych szkód i naprawdę nie mam już siły... To nie ja przeliczam meble na koty czy koty na meble. A kłócę się, bo nie potrafię usiedzieć cicho, gdy po raz kolejny słyszę jak ktoś drze mordę o to samo co dzień wcześniej...

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 10:12

Kulfon pisze:Kulfon zasze drapal meble pomimo tego ze mial swoj drapak. Pazurki obcinam mu raz na tydzien ( pomaga ) i przykrylam krzesla ( bo wlasnie glownie krzesla drapie ) specjalnym materialem, dosc sliskim w dotyku. Rowniez pomoglo. Do nowego otoczenia przyzwyczajal sie przez kilka miesiecy, w tym czasie staralam sie przebywac z nim jak najczesciej, glaskac go, pocieszac, mowic do niego ( chociaz jak bylam z psami u weterynarza na szczepienie i zaczelam slodko przemawiac do Sindy to pani weterynarz powiedziala mi ze do zwierzaczkow w sytuacjach stresogennych nalezy przemawiac normalnie, ponoc jesli sie do nich ``grucha`` to one tym bardziej sie denerwuja i wiedza ze cos jest nie tak).


Ja też obcinam raz na tydzień, albo i częściej. Nie pomaga. I meble też przykryłam, fotele kocami, a kanapę specjalnie kupioną grubą narzutą. Fotele drapie teraz z tyłu, a kanapa i tak ma ślady, bo raz, że pazury przechodzą przez narzutę, gdy ona biegnie na wystających pazurach w zabawie, a dwa że zostały boki, które są albo drapane albo gryzione.

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Lifter i 108 gości