wczoraj nie obyło się bez zawirowań
1.w lecznicy tłum i żeby wydali nam koty musiałyśmy czekać ponad godzinę.
2.w drugiej lecznicy w której miałyśmy zaklepane czipy również.
3.jedna biała dzika dzicz pogryzła Agnieszkę ,uciekła na szczęście w gabinecie .
4.poniszczyła worki z karmą
5.druga dzicz miała opatrunek na łapie ,pod którym ukazała się długa rana na naszych oczach rozchodząca się i kapiąca ropą ,mało tego to była tam nitka ,świadcząca o szyciu !
6.nikt ,nawet jednym słowem nie zająknął się że coś się działo ,dzieje ,dziać będzie
7.jechałyśmy już ciemną nocą i pobłądziłyśmy
8.W drodze kotki się ofajdały

pal licho smród ,ale co one biedne czuły
9.w domu byłyśmy po 1 w nocy
10. odwieczny dylemat czy postąpiłyśmy słusznie
Na szczęście zrobiłam zrzutkę z Agą na benzynę i można było nalać troszkę więcej ,inaczej stały byśmy gdzieś w lesie pewnie do rana

nasze wyliczenia zwyczajnie wzięły w łeb.
Na dłuższą metę tak się po prostu nie da

ja nawet buty donaszam po innych
Wiem ,mój wybór ,ale tak naprawdę nie zawsze ,nie kiedy nie mam wyboru .
Wczoraj Gadzina spytał mnie co bym chciała ,jakiś drobiazg i nie umiałam powiedzieć nic sensownego ..bo nic mi nie potrzeba ,tyle czasu sobie to wmawiam że szczerze uwierzyłam

ASK@ pisze:zaznaczę sobie i przycupnę w kąciku
rozsiądź się wygodnie
