Dzisiaj Munio stawał na łapkę jak gdyby nigdy nic, darł pychola z klatki, żeby go wypuścić, coby mógł porozsiewać zarazki po całym mieszkaniu

Byliśmy na zastrzyku w lecznicy, gdzie spotkaliśmy całą gromadę cioć - ciocię Edytę, ciocię Agatę, ciocię Dorotę i inne ciocie, które Munia jeszcze nie widziały. Wyglądało to jak sabat cioć, tyle że w lipcowy poranek zamiast w czerwcową noc

Zapobiegawczo dla siostry Munia (żeby nie złapała tego paskudztwa) wymyśliliśmy lizynę.
Munio na znak, że czuje się już zdrowo, skasował mi palce ząbkami
