natureminemka pisze:VeganGirl85, wycieczki to są właśnie do Jaroszówki a nie z, jak pisałam pochodzę z Zielonej Góry, to 100 km, jeżdżę tam dorywczo jako pomocnik hodowcy. Nie mieszkam cały tydzień, wyjazdy są parodniowe i niezależne ode mnie. Nie mam swojego samochodu żeby dojechać, a nawet jakby to niestety paliwo kosztuje. Dojazd w jedną stronę pociągiem tudzież pks, później jeszcze z przesiadką na bus do stadniny też nie jest tani, a jak nie jestem potrzebna na miejscu to nie dostanę za przyjazd grosza. Pieniądze mi z nieba nie spadają niestety... Może wkrótce będę miała tam większe perspektywy zarobku, na to się zapowiada i byłabym tam wtedy praktycznie cały tydzień. Ale na razie jest jak jest. Oczywiście, że mam swoje życie, swoje zwierzęta, te koty nie są moje, mogłabym tak jak wszyscy, którzy przebywają w tamtym miejscu albo je olać albo tylko gadać "trzeba je pooddawać, wysterylizować...". Chcę pomóc oczywiście, ale mam ograniczone możliwości. Prawdopodobnie jutro będę już na miejscu to skontaktuje się z Tobą, dziękuję za chęć pomocy.
OK, teraz rozumiem. Numer podałam, czekam na kontakt, przed 21 najlepiej SMSowy. Przepraszam jeśli coś źle zinterpretowałam.
edit:
Jeśli kociaki zostaną odchowane i wyadoptowane, nie pomogę. Sorry, nie widzę sensu w powiększaniu bezdomności zwierząt i robieniu konkurencji tym, których narodzinom nikt nie mógł zapobiec. Kotów jest więcej niż ma szansę na dom. Najlepiej zrobić kastracje aborcyjne, jeśli nie uda się zdążyć- uśpić ślepe mioty i ciachnąć kotki za 2-3 tygodnie. Trzymam kciuki!