Przyjszłam z dyżuru.
Co mogę powiedzieć...
Ira i dwie czarne kotki to diablice wcielone!!

Warczą syczą piorą inne koty...
Jankes biedaczek nie rusza się ze swojego miejsca, nie ma ochoty na głaskanie, nawet nie zjadł mokrego żarełka.
Jego czarnula wystraszona, nie chciała jeść ale za to jak się wyłożyła słodko na piecu

łapki wyciągnęła - pełen relaks.
Kozak poskubał mokrego żarełka ale generalnie bardziej go interesowały piłeczki, pomponiki i wszystko co sie gdzies poruszyło. Gonią go inne koty - zwłaszcza czarna grubiutka - sorry, ale ja Ich nie rozpoznaję.
Teraz nie wiem, czy w wolierze w końcu sprzątnęłam we wszystkich trzech kuwetach - jeśli nie - Arabella musisz mi wybaczyć. Zajęłam się Funią, wycięłam Jej prawie wszystkie kołtuny, wyczesałam troszkę martwej sierści. Ale jasna cholera!! Jak można kota krótkowłosego tak zaniedbać?? Skąd ten filc? Przecież tam było z pół kilo sierści w kulkach o średnicy 5 cm... To moje długowłose psy nie mają takich filców po 3 miesiącach bez szczotki... Na spokojnie siedziałam z Funką godzinę i jakoś te wielkie kołki usunęłam, co prawda nie wygląda teraz za pięknie bo ma powycinane dziury, ale na pewno lepiej Jej sie poruszać, bo nic nie ciągnie. Nie wiem jak będzie z tymczasem bo Funia póki co nie bardzo ma zamiar współpracować z innymi kotami

Prała się z Irą i czarnulą przez siatkę. Zobaczymy.