Malutka pingwinka ma czas do jutra. DT! Błagam W-wa

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 23, 2010 22:21 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

No dobra - miałyście rację, że nie ma się czego bać

Zdjęć nie mam, bo pogoda taka jak jest i światło nie sprzyjało niestety. Ciemno jak w nocy. Tak czy inaczej - wlazłam tam. Zaważył fakt złażenia się innych kotów i wyjadania żarcia spod drzwi pakamery. Teraz wstawiam miski do środka - wielkie kocury nie dają rady wślizgnąć się przez dziurkę do środka. Wstawiłam budkę i włozyłam do środka jeszcze skrawki polara i gazety. Mamie połozyłam całego, dużego polara, żeby się mogła wtulić. Małe są świetne - dwa takie bojaźliwe, uczepione spódnicy mamy, a jeden bohater. Wylaz i zaczął obczajać co to za meble im tam wstawiłam. W ogóle sie mnie nie bał.
Kocia mama na mój widok czmychneła na pięterko (bo w pakamerze jest takie pięterko z drewnianymi schodami). Dzieciaki nie latały po schodach, ale schowały się w kąt, poza tym jednym bohaterem co moją obecnośc miał w nosie i wygrała ciekawość. Jejku, mam nadzieję, że jak fotki już zrobię to ktos pokocha te maleństwa, bo są śliczne niemożebnie. Mama też zasługuje na serce, bo takiej dzielnej mordki dawno nie widziałam. Oczka dalej zaropiałe ak diabli. Miałam iść do tego weta, ale pracuję ciągle do póxna i nie mam jak :( Może uda się na dniach. Aha - małe wyżerają suche z miski, ale chyba bardziej jako ciekawostke, bo generalnie to wtulone w mamcie .
Jak wlazłam dzis do tej siedziby to przełamałam się raz jeszcze: na środku leżała pieknie przygotowana do schrupania myszka brrrrrrrrrrrrrrrr

Martwię się tylko tym, że małe upodobały sobie jako główna zabawe włażenie w felgi zaparkowanych samochodów. Na szczescie nie mieszczą się w nie całe i tylko łby wkładają.
Boże ...ile mnie to wszystko nerwów kosztuje... ale gdyby nie wsparcie Wasze to bym tam never nie wlazła.
Aha: jak tam szłam to zatargałam naszego dozorcę i mówię: Panie Zbyszku, Pan włazi pierwszy.. Jak Pan nie polegnie, to ide i ja ;)

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lis 23, 2010 22:28 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Super :ok: :ok: :ok:
fajnie, że się przełamałaś... nie ma tego złego :)

trzymam kciuki za maluchy i za mamuśkę... pogadaj z szefem, pokaż maluchy... może mu serce 'zmiętknie' i pozwoli wstawić je w klatce w kąt w firmie, hmm? :D

ciekawa.swiata

 
Posty: 1474
Od: Śro paź 06, 2010 11:29
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lis 23, 2010 22:37 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

mi sie jednak wydaje, że mimo wszystko one maja lepiej w tej pakamerze. Nie jest tam tak źle, na głowe nie kapie, budke mają i spokój przede wszystkim. U mnie w firmie sa szkolenia, więc kupe ludzi biega, nie ma spokoju, a to jednak dzikie koty, a mama zestresowana. Oceniłam dzis sytuacje na chłodno i w sumie niezłą hacjende tam mają. Postaram się jeszcze zatargac im tam troche cieplejszych rzeczy do ogrzania. Naprawde nie jest źle

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 24, 2010 0:06 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Magilaina pisze:(...)
Aha: jak tam szłam to zatargałam naszego dozorcę i mówię: Panie Zbyszku, Pan włazi pierwszy.. Jak Pan nie polegnie, to ide i ja ;)


Akcja z Panem Zbyszkiem - bezcenne :!:

Wiesz, tak sobie pomyślałam, że może dobrze byłoby, gdybyś się skontaktowała na przykład z Koterią (http://www.koteria.org.pl/), żeby zabrać kotkę na sterylizacją, a kociaki na wyleczenie z KK. Nie znam się tak bardzo, ale z tego co przeczytam KK jest bardzo groźny. W czasie leczenia kociąt można by poszukać domów tymczasowych dla nich, a potem szukać domków stałych. Kotkę, jeśli jest dzika można z powrotem wypuścić, albo też szukać domku stałego.
Martwi mnie to, co napisałaś - że być może Wasza firma się przeprowadzi ... i nie będzie nikogo, kto się nimi zajmie. No i to wchodzenie na koła samochodów ... jak wlezą głębiej (bo ciepło) - czeka je straszna śmierć.
ObrazekObrazekObrazek

Nemi

 
Posty: 3134
Od: Nie wrz 13, 2009 10:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 24, 2010 8:34 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Magilaina pisze:mi sie jednak wydaje, że mimo wszystko one maja lepiej w tej pakamerze. Nie jest tam tak źle, na głowe nie kapie, budke mają i spokój przede wszystkim. U mnie w firmie sa szkolenia, więc kupe ludzi biega, nie ma spokoju, a to jednak dzikie koty, a mama zestresowana. Oceniłam dzis sytuacje na chłodno i w sumie niezłą hacjende tam mają. Postaram się jeszcze zatargac im tam troche cieplejszych rzeczy do ogrzania. Naprawde nie jest źle

Tak - myślę tak samo.


Nemi pisze:...
W czasie leczenia kociąt można by poszukać domów tymczasowych dla nich, a potem szukać domków stałych. Kotkę, jeśli jest dzika można z powrotem wypuścić, albo też szukać domku stałego....

Jeśli DT, to dla wszyskich razem. Kotkę w odpowiednim momencie wysterylizować i wypuścić. Pewnie będzie mogła sobie mieszkać w tej pakamerze i z taką opieką będzie miała tam bardzo dobrze.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw gru 02, 2010 22:28 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Zdaję relację z frontu. Jest dobrze i źle. W zeszły weekend zaczął padac śnieg i zimno nastapiło na dobre. W niedzielę zakupiłam styropian (grubość 10 cm!) folie i inne pierdoły i zrobiłam kotom moim podopiecznym chałupę. Wyszła mi całkiem niezła. W poniedziałek, jak wiecie, był juz mróz, a w Warszawie to juz prawdziwy armagedon i koniec świata. Poleciałam z tym domkiem do garażu, a tam po kotach ani śladu...żarcie zjedzone - kotów nie ma. Ni dzieciaków, ni mamy. Przeszukałam te części garażu do jakich miałam dostęp (w innych częściach jest tyle gratów, że nie da się wejść, po schodkach na górę tez nie wejdę) i nic. Widziałam, że musiały spac, bo zostawiłam im na weekend takie grubaśne wielkie sukno jakie się kładzie na stołach podczas obron prac dyplomowych (z pracy wyniosłam :):):)). i były slady leżakowania. Ale po kotach słuch zaginął. Potem, w czasie dnia , widziałam przez okno jak mama kocia idzie tam do garażu. POleciałam sprawdzić. I: zjadła i sobie poszła. A po małych ani śladu. Opcja optymistyczna i moim zdaniem najbardziej prawdopodobna to, że przeniosła się na czas mrozu do piwnic niopodal . Mam nadzieję, że z małymi... Teraz ja codziennie dokładam jedzenie (woda zamarza :( a kicia nie przychodzi o stałych godzinach, zeby wycelowac z ciepłym piciem). Ona przychodzi (po sladach na sniegu wiem), zjada i idzie gdzies spowrotem. Z budki nie korzystała ani razu, pomimo, ze jest nawet fajna i ciepła. Je i wraca gdzies. Myslicie, ze przeniosła się gdzieś z dzieciakami, a tu przychodzi, bo wie, że ma jedzenie???? No bo...gdyby nie miała gdzie iść to pewnie w budce by siedziała. Mam taką nadzieję, ze wszystko dobrze.

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 02, 2010 23:17 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

jak poszła w cieplejsze miejsce to bachorki na pewno zabrała ze sobą, ale kurcze dobrze by było je wyśledzić i im bude tam zanieść, no i jedzonko podrzucać :roll:
jakbyś je wyśledziła to daj znać! trzymam mocno :ok:

ciekawa.swiata

 
Posty: 1474
Od: Śro paź 06, 2010 11:29
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt gru 03, 2010 10:35 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

no nie, nie ma gdzie budy podrzucac, bo jak poszła, to do ciepłej piwnicy, bo w poblizu jest duzo pootwieranych okienek, więc nei ma co tam budy pakowac.

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 06, 2010 18:31 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Robi się fajnie :))

Jejku, wiecie co się stało?
Idę dziś do mojej pakamery, a tam : nie dość , że matka kocia, to i wszystkie 3 kociaki!!!! Widać na te duże mrozy wyprowadziła je gdzieś do piwnicy, a teraz jak cieplej - przyprowadziła spowrotem. No w końcu u mnie mają jedzenie i picie. No i ku mojemu szcześciu odkryłam, że siedzą w pocie czoła przeze mnie stworzonym styropianowym domku :):):) Kupiłam dziś trzy polary i w kawałkach tam upchałam. Siedzą zakopane w nich. TYlko wylatuje całe towarzystwo z chałupy, gdy wchodze :)

Dziewczyny...tak się zastanawiam...Kiedy ta kotka może znowu być kotna? Bo brzuch ma taki dużawy, może po ciązy jeszcze... Oby nie znowu tfu tfu tfu

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 06, 2010 21:25 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Robi się fajnie :))

I w ogóle ...to dziwne towarzystwo jest. Tak jak pisałam...kotki są bardzo małe, wyglądają na kilka tygodni, no może juz bliżej 2 miesięcy. I byłam przekonana, że jadą na mleku mamy. A dzis odkryłam dlaczego jedzenie tak szybko wychodzi. Jak nasypałam michę puriny one dla dorosłych, to przy misce znalazły sie cztery japki. Małe pałaszowały szybciej od mamy. I sobie z tym żarciem radziły. Kupiłabym im takie dla juniorów, ale nie ma jak podzielić, żeby zakapowały która micha jest dla matki, a która dla gówniarzy. No nic, jak sobie radza, to niech jedzą. Tak myślę.

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 06, 2010 22:04 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Robi się fajnie :))

Jak jedzą - nie jest źle :P
ObrazekObrazekObrazek

Nemi

 
Posty: 3134
Od: Nie wrz 13, 2009 10:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 06, 2010 22:19 new

I pytanie!!! juz zaś. Wszytko wskazuje na to, że może się tak wydarzyć ( z ogromnym prawdopodobieństwem), iż w pracy tej będę do końca stycznia, a potem zmienię. I tak lepiej, bo miałam być do końca grudnia. Strasznie mi zalezy na tym, żeby wysterylizować tę kocią mamę. Ona juz powiła tam kilka pokoleń i nie ustaje jak widze w dalszych wysiłkach przedłużania populacji. W styczniu, no powiedzmy tak w połowie, kociaki będą już większe - nie tak zalezne od mamy chyba. Gdybym ją złapała i wysterylizowała, to mogłabym ją przetrzymać w klatce kilka dni w firmie, w cieple. Potem, po styczniu juz raczej takiej opcji nie będzie. Jak myslicie, to będzie czas w jakim da radę to zrobić???? Wiem, że zimno, ale tydzień w cieple może pozwoli na rekonwalestencję.... I dwa: czy ktos pomógłby mi wówczas z klatką - łapką i z poleceniem weta otwartego na dziczki? Białobrzeska? Nie jestem też bogata....więc cena odgrywa rolę. Prosze o rady pilne i konstruktywne, bo czasu malo, zima, a ja musze to jakoś wcześniej zaplanować. Nie chcę więcej małych w takiej sytuacji...

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 06, 2010 23:54 Re: poza happy endem - prośba o pomoc doświadczoną Warszawę.

Magilaina - skontaktuj się z Koterią http://www.koteria.org.pl/ - sterylizują koty wolnożyjące.
ObrazekObrazekObrazek

Nemi

 
Posty: 3134
Od: Nie wrz 13, 2009 10:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 07, 2010 7:49 Re: poza happy endem - prośba o pomoc doświadczoną Warszawę.

Pomysł generalnie dobry ale:

1. Tydzień to ciut za krótko, szczególnie w styczniu.
2. Pisałaś, że w firmie duży ruch => brak warunków, dla koty za duży stres.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto gru 07, 2010 12:25 Re: poza happy endem - prośba o pomoc doświadczoną Warszawę.

No, a ile trzeba czasu? 2 tygodnie starczą?
Tak, ruch jest w firmie spory, a nawet duzy. Nie mogłyby tu siedziec cztery koty przez cała zimę. Ale ta mamę mam plan zachachmecić w siebie w pokoju, jesli to potrwa niedługo.

Generalnie zależy tez od tego w jakiej kondycji będa gnojki. Ale juz wole sie przymierzać powoli.

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 165 gości