Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw wrz 02, 2010 12:45 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Nie mam innej możliwości, bo mam w domu jeszcze 2 inne koty, które jej przeszkadzają... kiedy rodziła pierwszego to cały czas przed nimi się chowała w różne miejsca, ale właziły za nią. Musiałem więc ulokować ją w miejscu, gdzie nie mogę siedzieć razem z nią. To akurat problem techniczny, któremu zaradzić nie mogę.

Jeśli chodzi o łożysko to przy trzecim kociaku wyszło, bo widziałem jak kotka je zjada, więc zakładam że przy poprzednich dwóch też (tych łożysk nie widziałem).

W tej chwili te dwa kociaki zachowują się całkowicie normalnie. Kotka również... powiedziałbym nawet że jest nad wyraz spokojna jak na te przeżycia i pełna sił (przed chwilą zjadła swój "obiadek" z apetytem).

Dzisiaj postaram się udać do weta.

Dziękuję za wszystkie podpowiedzi.

Pozdrawiam

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Czw wrz 02, 2010 16:38 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Z góry przepraszam za post pod postem!

Kotki nadal w stanie dobrym (zarówno matka jak i młode). O 22 będę miał kasę, więc jak tylko ją dostanę to lecę z nią i małymi do weta (do lecznicy Pod Koniem, bo w porównaniu do Asa i tak jest tańsza, a o tej porze tylko te dwie i Sowa są chyba otwarte, z czego Konia mam bliżej).

Czy jest coś ważnego co powinienem pamiętać żeby powiedzieć lekarzowi?

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Czw wrz 02, 2010 17:00 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Nergal pisze:Z góry przepraszam za post pod postem!

Kotki nadal w stanie dobrym (zarówno matka jak i młode). O 22 będę miał kasę, więc jak tylko ją dostanę to lecę z nią i małymi do weta (do lecznicy Pod Koniem, bo w porównaniu do Asa i tak jest tańsza, a o tej porze tylko te dwie i Sowa są chyba otwarte, z czego Konia mam bliżej).

Czy jest coś ważnego co powinienem pamiętać żeby powiedzieć lekarzowi?


Hmm, lecznica Pod koniem nie ma zbyt dobrych opinii i to od zawsze, radziłabym jednak Sowę
Obrazek

andorka

 
Posty: 13764
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Czw wrz 02, 2010 18:21 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Leczyłem tam psa i zawsze było wszystko ok... do Sowy mam trochę daleko a z transportem ciężko ;/ Ale postaram się. Może uda mi się wyskrobać jeszcze parę groszy od kogoś na taryfę.

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Czw wrz 02, 2010 18:24 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

To wet powinien przyjechać do kota. Na wizytę domową.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw wrz 02, 2010 18:30 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Jana pisze:To wet powinien przyjechać do kota. Na wizytę domową.


Ale na to to już chyba nie starczy finansów... Skoro na taryfę nie starczy to na wizytę domową tym bardziej...
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw wrz 02, 2010 18:35 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

andorka pisze:Hmm, lecznica Pod koniem nie ma zbyt dobrych opinii i to od zawsze, radziłabym jednak Sowę

No proszę, a mnie i rezydentów i tymczasy leczą i problemów nie ma. Trzeba tylko wiedzieć, do ktorego weta iść.
A czekać pięć godzin w maleńkiej poczekalni w Sowie, zwłaszcza z takimi maluszkami, chyba bym nie ryzykowała...
ObrazekObrazekObrazek


_________________

marija

 
Posty: 2315
Od: Czw gru 28, 2006 22:44
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw wrz 02, 2010 19:52 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

No i kurczę mam teraz sprzeczne opinie i nie wiem co zrobić ;]

Jana pisze:To wet powinien przyjechać do kota. Na wizytę domową.


Braliśmy to pod uwagę, ale dzwoniliśmy do Asa, do Konia i do Sowy... i wszędzie mówili że trzeba zrobić USG/rentgen... a w domu raczej nie da rady. Nie wiem tylko czy brać maluchy razem z nią czy zostawić je w domu?

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Czw wrz 02, 2010 20:46 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Kurcze, nie wiem... Jeśli miałabym możliwość zabezpieczenia ciepła (na polu jest zimno teraz) to bym wzięła. Bez maluchów kota będzie miała ogromny stres, z nimi może mniejszy. Jak Leciałam do weta z rodzącą Futro to tego urodzonego już malucha wzięłam - niby nie była specjalnie zainteresowana w trakcie c.d. porodu, ale miała go przy sobie. Twoja kotka opiekuje się maluchami od ponad doby... Wzięłabym, tylko zabezpieczyła przed chłodem bo maluchy łatwo poprzeziębiać.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Czw wrz 02, 2010 20:52 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Pisałam wcześniej, ze usg czy rentgen nie musi być konieczny.

Kotka po porodzie ma otwarte ujście macicy. Podanie odpowiedniego leku (oksytocyny) spowoduje skurcze macicy wypychające wszystko co jest w środku. To powinien wiedzieć każdy lekarz wet.
Ten lek podaje się TYLKO po lub w trakcie porodu.

Poza tym do RTG trzeba uśpić kotkę, a to jest dla karmiącej matki niewskazane: 1) nie będzie w stanie karmić, 2) anestetyk przejdzie do mleka i zamuli małe.

Jeżeli jednak lekarze upierają się by kotkę dowieźć - nie bierz małych. Daj im termofor z gorącą wodą owinięty w ręcznik, spokojnie wytrzymają 2-3 godziny bez matki.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39368
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw wrz 02, 2010 20:58 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Ona zostawiała je już same na więcej niż 2 godziny i nawet nie pisnęły. Tak właściwie to jakbym jej nie przypomniał że ma do nich iść (nie zaniósł jej) to by tam chyba nigdy nie polazła, taka była zajęta lepieniem się do mnie i do żony. Ale reagowała na każdy dźwięk przypominający pisk... Na szczęście moja kotka i nasz nowy kocur (ma 2 miesiące dopiero) nie zwracają na maluchy większej uwagi... tylko je powąchały oba i poszły gdzie indziej. Na wszelki wypadek zamknę je jednak jak będziemy wychodzić do weta i wezmę tylko mamusię.

Dziękuję wszystkim za rady!

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Czw wrz 02, 2010 23:27 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Po kolei:

1. Zrobiłem kotkom termofor i zostawiłem je z nim (od razu się do niego przytuliły).
2. Pojechaliśmy autem znajomych z Mamusią (po drodze rozwaliła karton w którym była, bo transporter nam się ostatnio rozwalił...).
3. Pani z Sowy (bo tam w końcu się udaliśmy) pożyczyła nam transporter na czas pobytu w przychodzi (przed nami była tylko jedna osoba, również z kotkiem, więc przynajmniej w poczekalni kicia nie miała stresów).
4. Pani Wet zbadała kotkę (temperatura i stan macicy + "macanko" brzucha) i stwierdziła że RACZEJ nic tam nie ma, ale dla pewności zrobimy RTG.
5. Poszedłem z kotką na RTG... dostałem specjalny fartuch i po prostu trzymałem ją za łapki (nie było żadnego znieczulenia ani nic takiego).
6. Poczekaliśmy 5 minut na wywołanie RTG... i okazało się że kotka wszystko już urodziła (zarówno kotki jak i łożyska), a jej macica już się... eee... takie trudne słowo... w każdym razie jest ok.
7. Potem Pani Wet wytłumaczyła nam co było małemu. Prawdopodobnie pochodził on z drugiego krycia i był mniej wykształcony od dwóch pozostałych... na dodatek miał niezasklepione powłoki brzuszne i jego jelita wyszły na wierzch, a matka je przegryzła biorąc je za pępowinę. Stwierdziła że kociaka prawdopodobnie nie udałoby się uratować nawet jeśli urodziłby się u nich w klinice.
8. Zapłaciliśmy 52 zł (byłem w szoku że tak mało, bo w Koniu za SAMO RTG chcieli 50, a przecież w Sowie była teraz już taryfa nocna) i poszliśmy do domku.

Podsumowując: wszystko skończyło się PRAWIE szczęśliwie...

Jeszcze jedna dobra wiadomość: dla obu mamy już nowe domki (rodzice znajomego z którym jechaliśmy do weta wezmą jednego, a inni znajomi drugiego).

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Czw wrz 02, 2010 23:38 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

No to jeszcze kastracja mamusi (jak odchowa kociaki) i będzie happy end :D

Cieszę się, że wszystko z kotką w porządku!

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt wrz 03, 2010 0:18 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Też się cieszymy że wszystko jest ok. Już się umówiliśmy z naszym kocurkiem jednym na kastracje a kocica musi jeszcze zaczekać troszkę. Generalnie dużo strachu ale na szczęście wszystko jest już dobrze.

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Pt wrz 03, 2010 6:26 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Ufff... Super. Cieszę się że wszystko jest ok, że kotka dobrze się czuje. To teraz spokój, ciepełko i niech chowa brzdące a Wy będziecie mieć niezły ubaw jak podrosną i zaczną łazikować.

MariaD! Masz wiedzę - zazdraszczam normalnie. Ale przyswajam, przyswajam... :twisted:
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: indestructibleperson i 154 gości