Maluszek dziś musiał odwiedzić weta. Zaczęły mu ropieć oczka. Okazało się , że ma bardzo czerwone gardło, stąd ropiejące oczka. Apetyt mu dopisuje, wrzeszczy głośno, gryzie, taki temperamentny chłopak. Dostał "kuj" w dupcię i leki. W piątek kontrola. Obecnie ma około 4 tygodni.
Maluszkowi apetyt dopisuje pomimo chorego gardziołka. Tak drapał wetkę , że mu manicure zrobiła. Zresztą zabierał się za drapanie swędzących oczek.Maluszek nie jest u mnie (mam kwarantannę po pp), ale nadzoruję i pilotuję dt.
A wiesz że ja się zastanawiałam właśnie,bo wiem ze była u ciebie pp,czy kociak u ciebie . Jeszcze wczoraj z kimś na ten temat rozmawiałam.Oczywiście nie obgadywałam,tyle że wśród multum tematów poruszanych przez nas ,jakoś mi się przypomniałaś No i zawsze miałam się tobie zapytać ale jakoś wylatywało mi to z głowy Ot wiek robi swoje
" ... wolę zwierzęta bez duszy niż katoli bez serca "
Małgosiu, nigdy bym nie naraziła takiego bobaska.Na całe szczęście jeszcze rozum mi dobrze funkcjonuje.Mały jest u koleżanki mojej córki.Wkrótce dziewczyny wyjeżdżają i muszą malucha zabrać ze sobą na wakacje.Będą cztery "mamuśki". Da im popalić już w drodze, strasznie głośny jest.Były z nim w galerii Malta, w drodze od weta, wrzeszczał im , że aż miło. Potem zasnął .
Trzeba je zrobić koniecznie. Dziś maluch był u wetki. Nadal niestety antybiotyk , bo gardło czerwone. Oczka poprawiły się. Mały zjada też trochę ugotowanego mięska , zmiksowanego i rozcieńczonego wodą , w której się gotowało. Niestety preferuje podawanie strzykawką.Chciałabym , by dziewczyny nie "wlokły"go ze sobą , ale niestety nie mam gdzie go umieścić na te 4 dni. U mnie odpada, pomimo wielokrotnego już mycia podłóg, wirus pp może się gdzieś czaić.