Niestety złapanie Natalki będzie bardzo trudną sprawą. Po nocnych poszukiwaniach dostałam od Wiesi takiego maila:
"Połowę ogłoszeń już rozwiesiłam na drzewach i na domach. Następne, gdyby te zostały zerwane.
Dzisiaj byłam od 21.45 do 05.00. Widziałam Natalkę tylko w przebiegu pod samochody. Szybka jak wichura. Nie zatrzymuje się na moje wołania, jeszcze przyspiesza. Była bardzo głodna, odganiają ją koty karmione przy szkole. Słyszałam jak popłakiwała, chyba z zawodu i z głodu. Ale kiedy jej podrzucam mięso pod różne samochody, pod które wbiega - w ogóle tego nie rusza. Pod kilkoma samochodami zostawione jedzenie jest nieruszane.
Boi się mnie, nie ma zaufania do ludzi.
Będzie bardzo trudno odbudować to zaufanie. Ale po prostu będę ją oswajać z człowiekiem na nowo. Nie ja będę przebiegać w pogoni za nią, bo ona się chyba boi, że to łapanka, nagonka. Po prostu muszę stać lub siedzieć (nie mam kurczę rozkładanego stołka wędkarskiego takiego krzyżaka).
Będę pracować nad odbudowanie zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Choćby nie wiem, ile trwało. Codziennie (znaczy co noc).
Poznałam już chyba wszystkie koty penetrujące te tereny. Nie są tak oswojone jak koty parkingowe-przyszkolne, takie typowe koty miejskie.
Natalka jest taka chudziutka, a teraz to pewnie za chwilę tylko same kości zostaną. Właśnie dlatego chciałam z nią do lekarza, żeby powiedział co może być przyczyną chudości: hormony (bo i brak rujek przez rok), tarczyca, zęby (zapaszek z pysia). A tu jeszcze głód dojdzie. Ale może on ją troszkę uwiąże do tego osiedla?"
Trudna sprawa

Nawet nie wiadomo co doradzić, jak pomóc...