magicmada pisze:Przeczytałam o nim na łódzkim wątku schroniskowym, że po wypadku, że powinien być uśpiony, bo nie chodzi, że nie rozumieją, czemu trzyma się takiego kota, no i się wkurzyłam, przeca można go zabrać do weta i uśpić, to nie problem, jeśli się męczy i cierpi z bólu to można dla niego, choć to zrobić. Jakoś nikt nie kwapił się do tego, więc postanowiłam zabrać Misia do weta, nie mając większej wiary w niego, jechałam z nim do chirurga.
Obyś się tak częściej wkurzała:) z takim skutkiem:)
A tak naprawdę, to żadna z wolontariuszek kota celowo nie męczyła i nie trzymałą go dla swojej sadystycznej przyjemności bez pomocy, w schronisku jest teraz niewesoło naprawdę.
mnie się zrobiło niemiło, poczułam się wywołana do tablicy, bo też jestem wolontariuszką, i niestety niektóre decyzje współpodejmuję, i niestety obecnie musimy je podejmować, albo umyć ręce i nie robić nic
pozwolić by odeszły cierpiąc, zagładzając się na śmierć, gasnąc po cichu.
albo czekać, by ktoś inny podjął decyzję.
Co oznacza epidemia np. panleuko w schronie? Co oznacza dodatni wynik testu?
Myśleć o jednym kocie czy pozostałych. Jakie warunki są w schronisku na wyleczenie?
Ile mamy dt? Ile potrzebujących?
Ilu mozemy mieć rezydentów?
Czy Miś znajdzie dom czy - jak mi sie zdaje - zostanie w dt na stałe?
Jaki będzie komfort jego życia? Jakie cierpienie i ból warto dać kotu w imię - czego? swojej pasji ratowania? dobra kota? ratowania życia?
Każdy dt ma ograniczoną moc sprawczą - miejsca, możliwości.
Na dt czeka białaczkowy srebrny Otto, czeka Elis w schronie
Florek już nie czeka
każdy wybór pozostaje wyborem, szansę spośród 60 kotów ze schronu dostał jeden, bo "słabość do połamańców"
na straconej pozycji zostały koty dobrze lub lepiej lub tak samo źle rokujące - ale to nadal jest wybór, i ten "lepiej rokujący" też może za chwilę być umierający, ale to juz przeciez poza zasięgiem wzroku....
jak często jeździsz do schroniska, Iwciu? Bo ja co tydzień/dwa, a przed przerwą po kilka razy w tygodniu przez półtora roku.
Widziałam zbyt wiele smutku, beznadziei, zbyt wiele potrzebujących, poranionych, połamanych, fipowych, umierających. Nie raz wynosiłam martwe kocięta z boksów. Wiem, że za tydzień dwa zobacze kolejne potrzebujące, wiem, że pojemność mojego domu jest już przekroczona, że gdybym nawet zabrała 10 kotów pilnych, to będą ich kolejne dziesiątki i setki.
nikt pochopnie nie decyduje
boję się śmierci, nie własnej, ale tej obok
przeżywam śmierć tylko ja wiem jak przeżywam
moje sumienie i czego ja chcę nie jest ważne, jak to, o co prosi kot
bo one potrafią prosić, tak jak potrafią walczyć
są rzeczy niemierzalne i cuda
Pączek półsparaliżowany pół roku temu, przez pół roku mieszkający w szpitaliku, myty, wycierany, półprzerażony, a w końcu w agonii w kałuży krwi - znasz go, Iwciu? Jeśli czytasz wątek schronowy, szukając połamańców, to pewnie tak, bo pisałysmy o nim dużo, zastanawiając się, jaki jest komfort jego życia i czego ten kot chciałby, gdyby mógł mówić.
Wątek otwarty, kilkumiesięczna sprawa, można było uratować, zanim ta agonia w kałuży krwi i decyzja, zbyt późna, by pomóc - bo już nic, nawet pan Bóg nie mógłby sprawić cudu.
Mój Fil, uciekłam z gabinetu tego weta, u którego teraz leczysz Misia. Wyłam, nie płakałam. Śnił mi się po nocach długo, długo, o nim nie pisałam na miau, to jest tylko moje. Dostał koszyczek i poduszkę, nie umarł z uduszenia, to mogliśmy dać.
Przy innej kotce nie uciekłam, ona nie była moja, ale czy łatwo było powiedzieć tak? to zawsze jest za trudne.
Nie oceniam, każdy ma wybór. każdy może jechać do schroniska i ratować kogo się da.
Ale jeśli mnie się ocenia, ocenia dziewczyny, które w tym watku też sie odezwały, jeżdżą do schroniska, pokazały Misia na miau, przywiozły Ci go, to coś jest nieteges. I dlatego ten post.
Nie mogę milczeć, ani klaskać w dłonie.
I koty i ludzie zasługują na szacunek.
Dobra śmierć bywa darem. I czasem jedynym co możemy dać.
Nie Ty go zabrałaś ze schroniska. Dlaczego prosisz nas o info o kotach, o to, by je zabrać stamtąd dla Ciebie, dlaczego nie jeździsz sama? Nie z powodu "jak bardzo źle działa na mnie schron".
Jeśli prześlesz mi opis kolejnego kota z dt do wrzucenia na stronę schroniska, zrobię to. Nie prześlesz, Twój wybór. Obrazisz się, Twój wybór. To przecież Ty się wkurzyłaś na to, co piszemy na wątku schronowym.
Nie tak, że nikt się nie kwapił. Co zrobić z kotami, zabranymi ze schroniska, które źle rokują i nie ma dla nich dt? Lecznica? Koty z zanikami mięśni muszą sie ruszać, być reahibilitowane, a do tego lecznica się nie nadaje, to praca, weci mają pacjentów i muszą pracowac a nie dopieszczać koty w szpitaliku. Co z innymi kotami, dla których nie ma dt? Więc co? Odwieźć do schroniska? Tego nie robimy, tylko tyle.
Zabieramy te, którym możemy pomóc. Różnimy się w tym od Ciebie?