» Pt lis 13, 2009 14:32
Re: Nie chcą mi wydać kota w Celestynowie -HELP!!!
UFFF.....
witajcie,
od razu mówie że kota jeszcze nie mamy, ale widzieliśmy się z nią...wygląda dobrze/
wogóle trafiliśmy na kontrole powiatowego lekarza weterynarii..co prawda na końcówke, ale wszyscy biegali jak oparzeni, a że jedna część schroniska nie wiedziała czy kontrola jeszcze trwa w drugiej czesci to wszycy byli na stanowiskach. Dzięki temu jakoś udało nam się skorzystać z dosłownie kilku sekund zeby się rozejrzeć. udało nam się wjeść do kotów. Dzięki temu że mogłam się rozejrzeć, znalazłam jeszcze jednego kocia poza tym maciupkim, też małego..bardzo młodego. Zdaje się że jest chory. też czarny. Na razie nie mam fotki, ale zrobie nastepnym razem. Zrobiłam fotke naszej kici /taka kolorowa / i czarno białej, dorosłej baaardzo zakatarzonej która też jest leczona...ta druga kocia też wielką jest przymilaczką, jest cudowna. Tak barcho chiałabym ją też stamtąd wyciągnąć. Oczka ma nie zaropiałe, ale szklane...i cały zakatarzony nos. Nie jest zdaje się sterylizowana. Maleńki kociczek czarny jest zdrowy, znalazł sobie matkę zastępczą która niedawno tu trafiła i zdaje się że ona karmiła niedawno więc maluszek korzysta..nie wiem czy ona ma pokarm czy to jest tylko odruch maluszka do ssania. Mam fotke ale nie wyraźną..też zamieszcze. Poznałam dziś jedną chyba rozsądną tam osobę, któa ujeła mnie swoim rozsądkiem i sposobem bycia. Gdyby mogła to chyba by dała mi tego kota za pazuche, ale widzę ze pani kierownik jest niezłym postrachem dla reszty. Ta pani o której pisze, podaje zwierzaczkom leki, i naprawde rozmawiałąm z nią długo, mówi rozsądnie i jest z sercem. Ona jedna jak na razie odróżnia te koty, wie który co miał kiedy, na pamieć zna leki który co bierze...mam wrażenie że wreszcie rozmawiałam z kompetentnym czlowiekiem Ona zajmuje sie też naszym kotem, więc troche sie uspokoiłam .Kotka wygląda na[rawde lepiej.Ale niepokoją mnie kolejne 2-3 kotki o których napisałam. Pani kierownik była dziś totalnie wściekła, i kompletnie nie ruzumiem jej sposobu rozumowania. Wiem już że choćby ją torurowac to kota nam przed terminem nie wyda i nie ma o czym mówić. Czekaliśmy na nią długo, najpierw wysłała do nas posłańców żeby powiedzieć że kota nie dostaniemy, ale jak powiedzieliśmy ze my nie tylko w tej sprawieto po baaardzo długim oczekiwaniu nas przyjęła. Chcieliśmy zabrać też jednego z tych chorych kotów o ktorym pisze, więc ma nas już za kompletnych maniaków skoro zainteresowaliśmy sie kotem wiecej niż jednym....przed rozmowa z nią, kazałam mężowi powstrzymac sie od używania pojęć "dom tymczasowy" itd...bo domyslam się że osoby walczące o dobro kotów, mogą z nią mieć na pieńku, może ktoś miał z nią kontakt. Jak tylko zaczeliśmy mówić o braku szans wyleczenia dla tego jedego kota...to juz stwierdziła że nas ktoś nasłał...mąż oczywiście użył tego sformułowania"dom tymcz" niechcący i zrobiła sie maskara. Ludzie! o co tu chodzi! Ona ewidentnie wszystkiego nie mówi..wy też, ja nie jestem zorientowana w sytuacji wogóle...ona mnie zaskoczyła. Zaczęła rzucać nazwiskami ludzi prowadzących domy tymczasowe w wawie i okolicach /które to nazwiska akurat nic mi nie mówiły, ale jedno imię jak najbardziej..chodzi prawdopodobnie o jedną z Was..to znaczy takie imię, bo jak mówie nazwiska nie znam/ Powiedziała ze ta osoba jest przeciwko niej itd...i ona nie bedzie współpracować. U prośba, i groźbą nic nie uzyskaliśmy. Może sie do tego nie nadajemy. Czy moze mi ktoś wyjasnić o co tu chodzi i jakiej natury jest ten konflikt? Wiem że chodzi o coś wiecej...bo widać że kobieta lubie zwierzęta...psy oblegają cały jej "gabinet"..są wszędzie, a jednocześnie podejmuje takie kompletnie nieracjonalne decyzje. Powiedziałam ze jeśli boi sie rozgłosu to moze dac nam kota tego najbardziej chorego, nawet bez papierów..nie bedziemy mieli dowodu wtedy że on jest z jakiegokolwiek schrroniska..a wyleczymy go we własnym zakresie. Oczywiście stwoierdziła ze mają warunki do wyleczenia go..jakies bezsensowne trwierdzenia, bo od kobiety od kotów wiem że ten akurat ma infekcje za infekcją..wkórza mnie to wszystko. Ciekawe jakie postanowienia weterynarza bedą odnośnie działania schroniska.
Co do mojego kota, to we środe będzie lekarz na przeglądzie i prawdopodobnie bede mogła zabrac już kociczke..ale teraz nie dają mi spokoju te 2..z maleństwem 3 pozostałe kotki. Ubłagałam babke od leczenia żeby się porządnie naszą mała zajęła..chyba widziała jak nam zalezy, poświeciła nam dużo czasu. przynajmniej ona jest ok. sprubuje wkleic fotki, wybaczcie jak będą jakies puste wiadomości, bo robiłam to do tej pory na rakim forum tylko 1 raz, juz dawno temu....uf...to tyle na razie.

