wczoraj byl naprawde bardzo ciężki dzień dla Atosika

bylo już naprawde bardzo bardzo żle, temperatura skakala w dól
(termofor na pewno pomógl)
dziś troche lepiej ale caly czas walczymy
rano i wieczorem jesteśmy w lecznicy
maluch owinięty w koc, leży na gorącym termoforze, a ja w okropnym deszczu lecę do weta ( tak bylo dziś) - ale tylko ja zmoklam

kocio dociera do weta cieplutki jak świerzabuleczka

rano maly dostaje mase zastrzyków (antybiotyk, witaminy, wet musial wejść ze sterydem) do tego kroplówka i cala reszta, wieczorem znów nawadnianie
z jedzniem nadal bardzo źle
od dziś dostaje scanomune
Boluś cudownie się wszystkimi opiekuje, maluszki - pchają się do niego, na niego
jak się troche ustabilizuje, uspokoi, to wstawie zdjecia
po 19 idziemy na kroplówki i jak ja to mówie żóltego kotleta w plynie (elektrolity)
powiem szczerze, że tak ciężkiej calciwirozy, to jeszcze nie mialam
