jamaria - a ja mówię spokojnie...czasu trzeba, spokojnie...warto
Moje dwie rezydentki przechodziły różne fazy gości w domu od skrajności do skrajności: tzn. jedna warczy nieustająco jak nie przymierzając
Nokia od aga&2, tak jej pozostało do dziś, ale już nikogo to nie wzrusza, przynajmniej ma jakąś rozrywkę bo to kocie życie całe można przespać przecież prawda? Zwłaszcza, gdy się już jest dorosłym kotem. Druga rezydentka to taka sama
Szczotka aga&2 (ale mamy podobne koty w domu

), liże, całuje, adoruje, daje ssać cycuchy mimo że sama dawno już po sterylizacji, albo tak cierpliwie adoruje aż się doczeka wzajemności. Właśnie wczoraj widziałam taką właśnie akcję obsypywania się wzajemnymi pieszczotami, kiedy obie z Kruszynką zwinęły się jak dwa paragrafy za siebie (jak się rozplątały - nie mam pojęcia) i wzajemnie obcałowywały. Warto było czekać. Normalnie usiadłam z wrażenia.

Pierwszy tez raz widziałam Kruszynkę wylizującą futerko drugiej koleżance. Kiedy są rozdzielone wszystkie trzy - widzę, że się szukają. Nie ma jak to w gromadce. razem się ganiają, razem się tłuką, ale gdy brakuje jednej - nic w domu nie jest po staremu. Chodzą, smętne, szukają, zaglądają, miaukną.
Długo trwał taki proces akceptacji, najpierw dwie starsze rok się tak docierały, a gdy przybyła Kruszynka -to pół roku. I choć to dla właścicieli nie jest łatwe, to warto poczekać i uzbroić w cierpliwość.