06.09.2012, sobota, godz. 06:00 - ul. Kościuszki 8 - końcówkapoprzednie relacje:
jolabuk, pn lip 30, 2012 1:16:
viewtopic.php?f=1&t=137505&p=9083688&hilit=Ko
jolabuk, so sie 04, 2012 22:58:
viewtopic.php?f=1&t=137505&start=1125
ewa_mrau, ni sie 19, 2012 18:43
viewtopic.php?f=1&t=137505&hilit=ko&start=1185byłyśmy tam chyba z
Jolą w sumie za cztery razy
niedawno dowiedziałyśmy się od
Pani Karmicielki, że kotka jest w ciąży
jedną łapkę ustawiłyśmy w śmietniku na podwórku
ul. Piotrkowskiej 57drugą łapkę ustawiłyśmy na podwórku
ul. Kościuszki 8
umościłyśmy się z
joląbuk na murku, i czekamy
przyszedł
Pan Portier, pogadałyśmy i potem sobie poszedł
... zacykluk!

... zacykluk!


i po krzyku!
zwinęłyśmy majdan i zataszczyłyśmy wszystko do
Joli do piwnicy
u
Joli wypiłam kawę z kocim mlekiem (krowie się skończyło)
poplotkowałyśmy nieco i poszłam do domu
nakarmiłam stado
potem spakowałam moje 5,5 kg syndromu urologicznego, czyli
Cezaregopotem podjechałam do
Joli zabrać "towar" z piwnicy
pojechałam najpierw do
Perełki, a potem do
Asalekkim popołudniem zadzwoniła kotolożka
Małgosia, że kotka nie jest w ciąży, tylko jest karmiąca
maluchy mogą mieć ok. 4-5 tyg.
q...a, pomyślałam sobie!
jest sobota,
Pana Administratora nie ma i nie mamy klucza do dalszych śmietnikowych pomieszczeń
zaczęłyśmy się zastanawiać, czy pruć kłódkę, czy poczekać do jutra i wypuścić kotkę
po konsultacji z
annskr i z p.
Małgosią, uznałyśmy, że odbierzemy
KociąMatkę w niedzielę
umówiłam się z p.
Małgosią na 13:00
zadzwoniłam do
Pani Karmicielki, powiedziałam jej o maluchach i o tym, że w niedzielę wypuszczam kotkę
w czasie rozmowy okazało się, że kotka od jakiegoś czasu rzadko się pokazywała (jak można było nie zauważyć, że nie ma już brzucha!)
pojechałam w niedzielę po koty
jadę i dzwonię do karmicielki i mówię, że dziś wieczorem będzie można dać jeść
dalej sobie jadę i nagle (a tak po prawdzie, to zawsze jest nagle) telefon
dzwoni karmicielka
i krzyczy:
- że mam nie wypuszczać kotek!
- że mogą dostać gorączki!
- że mogą umrzeć!
- że ona kiciała pod drzwiami i nie słyszała miauczenia!
- że kociaki już na pewno umarły!
- i, że ona nie życzy sobie takiej współpracy!
- i, że ona się wcale "nie prosiła"!
... wyłączyłam telefon
odwiozłam kotki z powrotem do
Perełkijak się już uspokoiłam, zadzwoniłam i powiedziałam, że nie życzę sobie takiego traktowania
wieczorem poszłam na to podwórko, zagadałam
Pana Portiera, i zrobiłam (pomysłem
bordo) parę zdjęć przez dziurę

... no nieźle, będzie co w poniedziałek przegrzebywać, pomyślałam sobie
nie powiem, ale martwiłam się czy je znajdę, a jak znajdę, to czy będą żyły
w poniedziałek o godz. 9:00 dostałam klucze
oczom moim ukazało się to:

parę pomieszczeń, na powierzchni ok. 80 m2, totalnie zagraconych!
... czy je znajdę?
zaczęłam metodycznie przeczesywać poszczególne "pokoje"
będąc w trzecim usłyszałam cichutkie miauczenie
q...a, są!
żyją!
ale gdzie?
na podłodze wielkie rolki starej wykładziny (
Boże, żeby tylko nie w tych rolkach!)
na półkach jakieś rury, skrzynie z skawalonym cementem
q...a!
znowu zamiauczały
... są!
mam je!
siedziały pod stertą desek na kawałku worka jutowego
ostrożnie zaczęłam je wyciągać
jeden, i pod polar na cycki
drugi, i pod polar na cycki
trzeci, i pod polar na cycki
czwarty, i pod polar na cycki
przyszedł
Pan Robotnik i ostrożnie podnieśliśmy deski
nie ma więcej
... ufff!
pognałam, z wiercącym się i pomiałkującym ciepełkiem na cyckach, do
Perełkioto one:




po domyciu oczu p.
Kasia zniosła je do matki
resztę już znacie
Martyna zabrała maluszki we wtorek i przywiozła mi dwóch chłopaków z ul.
Pomorskiej 41awe wtorek wypuściłam też obydwie kotki, mijając się, bez słowa, w drzwiach śmietnika z
Panią Karmicielkąa teraz deser:- jeden z
Panów Portierów powiedział, że
Pani Karmicielka mu powiedziała, że jak koty są wycięte, to nie mogą jeść mięsa, i co będzie kiedy upolują szczura albo ptaka?
- znajoma znajomej znajomej
jolibuk obiecała, podczas pierwszej rozmowy, że pokryje koszty wykarmienia maluchów, ale już podczas drugiej się z tego wycofała, mówiąc, że ona też się "nie prosiła" o pomoc
a teraz coś pozytywnego na koniec:-
Pan Administrator,
Panowie Portierzy i
Panowie Robotnicy bardzo nam pomogli, za co serdecznie dziękujemy!
-
Pan Administrator,
Panowie Portierzy i
Panowie Robotnicy bardzo chcieli żeby kotki wróciły na podwórko (co zupełnie się nie zgadzało z relacją
Pani Karmicielki)
Ta opowieść nie jest fikcyjna. Jednak jakiekolwiek podobieństwo do konkretnych osób, żywych bądź martwych, wydarzeń lub miejsc jest całkowicie przypadkowe.[edit]: dopisałam jeszcze jeden link