Monika777 -też tak się trochę obawiam, dlatego Was pytam. Co kilka główek to nie jedna.
Kicie które były złapane ostatnio pojechały - 2 na ul Wiejską - tam gdzie ostatnio nas mało karmicielka nie pobiła parasolką (przynajmniej będzie ich bronić własną piersią

)
Dwie pojechały do kochanej
Jani - ona zawsze mówi - "przywieź". Wiem, że nie mogę jej zwieźć kotów z całego miasta

ale naprawdę Janiu, dzięki za Twoją postawę.
Jedna kicia pojechała do nowego domu, wieczorem zawiozłam ją do Łap. Będzie kotem pracującym,ale jedzenie i zakwaterowanie ma zapewnione. na pożegnanie przerysowała mi rękę ząbkami
Chory kocurek który siedzi jeszcze u Szałwii - chyba go zabiorę na działkę... zobaczymy. Już ma się lepiej - jest baaardzo grzeczny. Daje sobie robić zastrzyki. I jak się go ładnie prosi, żeby wszedł do transportera to wchodzi. I patrzy tymi swoimi przestraszonymi oczyskami...I nawet Szałwia była w stanie go przepakować z klatki do klatki. Takiego tygrysa
Monia3a - nie martw się. Ta pani z Oliszek to niezła patologia. Mam nadzieję, że uda się te kocice wyciąć- szkoda, żeby się maluchy rodziły, tam zaraza...Ale i tak coś tak czuję, że masz doła.
Zdradzę CI w sekrecie, że nic tak dobrze nie robi na doła jak kociak w łazience

Najlepiej 2
Ja na przykład na swojego doła załatwiłam sobie Whiskasową mała koteczkę - Słonko które było u Szałwii. Państwu, którzy ją adoptowali smutno bardzo -ale kicia nie słyszy a dom będzie wychodzący. I boją się, że kici stanie się krzywda. Umówiliśmy się wstępnie na czwartek. Sabik strasznie się cieszy, że znów będzie mógł coś powypasać (tak fajnego jak malusia niesłysząca Szyszka) Nokia natomiast się nie cieszy
Mi się dziś dostało za to, że wypuściłam ostatnią kotę na Chrobrego w skarpecie. Tj nie zrobiłam tego celowo, ale kota zasugerowała, że nie życzy sobie zdejmowania

Zadzwoniła pani Jasia (to ta sensowna), że dwa babony ją prześladują telefonami. Babony to te mega sprytne panie, które wcisnęły mi 5 "kolorków" i powiedziały wówczas, że nie zgadzają się na sterylizację kotki. Babony są wściekłe, że kotka przeżyła

Tj gdyby coś jej się stało to miałyby najlepszy dowód, że miały rację, że sterylizacja to wielkie zło. A tak - kicia i jej córcia biegają, jedzą, nawet bliżej do nich podchodzą. I co? Coś trzeba znaleźć- no to teraz mają skarpetę... Ech. Powiedziałam tej biednej pani Jasi, że jak tylko która jeszcze zadzwoni to ma ją skierować bezpośrednio do mnie. Ja tam na język chora nie jestem.
Myślę
Janiu, że jak kiedyś będziesz miała chwilę to warto by się wybrać do tej pani Jasi. To złota kobieta jest - niestety, jakoś nie ma szczęścia i czuje się bardzo samotna w swoje opiece nad zwierzakami.
Poza tym
Janiu, z Ciebie też złota kobieta. I wierzysz że ludzie są dobrzy...
Niestety nie zawsze. Ta pani z Białostoczku ma te kociaki ze swoich kocic. I rozmnażanie ich uważa za całkiem zgodne z naturą.
A co do sterylizacji - ona wcale nie mówi "nie" - wręcz przeciwnie. Ale nie zmienia to faktu że nic w tym kierunku nie robi. Pomimo iż może to zrobić za darmo w lecznicy którą ma 200m od domu. I pomimo iż wielokrotnie jej proponowałam, że jej pomogę je zanieść.
Nakasha- niestety - jest tak jak pisze Monia. Złapanie półdzikusa bez osoby karmiciela jest bardzo trudne..(niekiedy nawet z karmicielem jest trudne

Poza tym to teoretycznie są jej koty.
Strasznie się cieszę, że Sabinka dotarła. Mam nadzieję, że będzie grzecznym kotkiem.
Bardzo dziękuję, że znalazłaś jej taki fajny domek. Nawet na fotkach u Ciebie wygląda na uśmiechniętą
Dziś spędziłam ok godziny gadając do klatki. W dzień byłam u Szałwii - zrobiłam zastrzyk kocurkowi (roboczo zwany Glutkiem - miał gile do pasa pierwszego dnia

) Przepakował sie do transporterka sam. I potem do większej klateczki też sam. I nawet się pogłaskaliśmy.
Miałam spakować 2 (z 3 ) kocice. I to je siłą swoje woli usiłowałam zapędzić do transporterów. A one jakoś tak nie bardzo...
W końcu wzięłam obie panny za karki i po prostu spakowałam
Nawet bez rękawic. Ale na szczęście mnie nie zmasakrowały i chyba były zszokowane tą poufałością...
Dzisiejsza łapanka na Jurowieckiej - nie było niestety tak różówo jak ostatnio. Duże koty mają już na nas alergię. I na klatkę
Maluszki natomiast siedziały w dziurze przy rurach ciepłowniczych. I ani mięsko, ani pseudo myszka. Nic.
Dwa udało się złapać do klatki łapki. Trzeci się wkotkował na drzewo - niezbyt wysoko, ale już poza zasięgiem. godzinę czekaliśmy aż zlezie. I nie zlazł
Kolejne podejście bladym świtem w piątek
Dwa małe diablątka pojechały wraz z klatką Nakashy do kochanej
1969ak Na powitanie zdemolowały wnętrze klatki -widać wystój im nie przypadł do gustu
Jest niestety jakaś kocia kumulacja (a ja naiwnie myślałam, że jesienią jest mało kociaków

) A tu w sumie to chyba ze 40

A dokładnie jest tak:
Nowa Asia - 3 z Wiejskiej
p.Basia z Gajowej - 5 małych smoków (mam nadzieję, że p. Basia jeszcze jest w pełni władz umysłowych - karmienie 5 maluchów butlą może być hm... wyczerpujące)
p.Danusia - 3 z Myśliwskiej
Beatka - 1
p.Wioletka -1
Jania -1+7 w pijackiej rodzinie po sąsiedzku
Tomasz - 2 zdychulce z Dziesięcin
p.Teresa z Krętej - 3 maluchy Jurowieckie
1969ak- 2 maluchy Jurowieckie
pani z Wasilkowa - 2 maluchy Jurowieckie
+zgłoszone do TOZ
p.Agnieszka z Narewki - 2 (podrzucone, bez matki)
Pani z Suraskiej - 4 (kotka do cięcia)
Pani, która adoptowała sunię -Bunię - 5 (kotka do cięcia)
Suma - 42
MOnia - helpppp (głównie wsparcie moralne
