
Mam nadzieję, że to stworzenie dziś przez nią złapane spokornieje do rana- ostatnie jej dzicze pozostawię bez komentarza.
Jutro rano wiozę toto o 7.30 -40



cieszę się, że Beatka ma nowego kicia. Trzymam kciuki za dokocenie

Dzis miałam sobie spokojnie szkolić urzędników państwowych. Ale szkolenie odwołano. To wykombinowałam sobie przedpołudniowe polowanie.
Nowy Świat-1 sztuka. Puchata krófffka. Karmicielka - bez komentarza. Byłyśmy kiedyś u niej z Melbą.
Pani dzwoni do mnie średno 3-4 razy w tygodniu i albo prosi o karmę z TOZ, albo opowiada ile to kocic w ciąży ma w piwnicy

Ale jak tylko proponuję jakieś konstruktywne rozwiązanie - typu przyjadę, (przyjedziemy) złapię (złapiemy) i albo wsadzimy dzieś żeby odchowały młode. Lub wysterylizujemy - wedle wskazania to wynajduje tysiąc wymówek. A to do lekarza, a to kuzynka przyjedzie a to pogoda nie taka

Ale mi się czas kurczy (18 kwietnia wyjeżdżam) a przez cały tydzień jestem uziemiona (z wyjątkiem wt rano gdy mam łapać na osiedlu) więc dziś zagroziłam, że jak dziś nie chce łapać to może więcej nie dzwonić.
Udało się złapać długowłosą krófffę- pani utrzymywała że to dziewuszka.
Okazało się toto być chłopaczkiem,ale i ta był "otwierany' bo miał podejrzanie duży brzuch. Na szczęście wszystko ok.
Ale tuż po złapaniu króffki pani powiedziała- choćmy do piwnicy, tam może sa kociaki. poszlyśmu. Bosszz, ale syf. Straszne miejsce. Szukając kociaków znalazłam martwego kota

Piwnica pani Jasi to Mariott w porówaniu z tym miejscem. Tak więc cieszę się, że króffka zabrałam - chłopak to chłopak, ale przecież też zasługuje na dom. Pojechał się cywilizować do kochanej Nakashy.
Do tej fatalnej piwnicy pojechaliśmy potem jeszcze po południu z Tomaszem. W końcu jest prawdziwym mężczyzną - zabrał martwego kota, pozbierał trochę syfu z podłogi.
A karmicielka jak się dowiedziała, że krówek to chłopczyk spytała-to kiedy go przywieziecie?

Najgrzeczniej jak umiałam powiedziałam, że szkoda to mi jest tych kotów które zostały w tym syfie gdzieś między zwłokami swoich rodziców i braci. A nie kotka, który (miejmy nadzieję) znajdzie w końcu dom, będzie karmiony, leczony w razie potrzeby i kochany...
W międzyczasie byłam u brata podrapać za uszkiem czarnulkę. Fajniutka jest. Dziś w jej sprawie dzwoniła pani. Mam nadzieję, że sptawa wypali bo kicia kochana.


A oto Trio brata-kojarzą mi się z taką fotografią w sepii - rodziny uwiecznione na zdjęciach z początku minionego wieku tez miały takie miny


