dziś dzwoniłam do dziadków, jutro do nich zajdę bo dziś późno wróciłam, dziadek chory na nerki znów, koty tak sobie, dalej nie pozbyły się pcheł

mówiłam babci, żeby kupiła pipety, ma jechać do wet i kupić, Grubcio posikuje krwią dalej, poza tym jakoś leci, poza tym, że trzy mieszkają na podwórku, babcia mówi, że no chyba wpuści na zimę

na razie mają co jeść dwa razy dziennie, i pies Profesor przychodzi dwa razy dziennie, grunt że wszystkie miski dwa razy dziennie puste,
dziś po raz pierwszy od dłuższego czasu przywitały mnie koty w pracy, patrzę...a one siedzą na terenie przedszkola, dlaczego???
ponieważ po naszej posesji biegają trzy bezdomne głodne psy, no i wstawiłam im jedzenie do stodoły, a psom postawiłam puszkę dla psów i michę chrupków przed bramą i ....o 16 nic nie było, wszystko zjedzone, na razie mamy trochę zapasu,więc codziennie będziemy im stawiać, też chcą jeść biedaki, a tak wyjadają kotom i boją się one siedzieć w domkach, jak zagrodzą potem siatką, to trzeba będzie przestawić domki za siatkę, bo nie ma wyjścia....przychodzi tez sporo "gości" kocich bo zapach nie pozostawia złudzeń

że panowie szukają wybranek serca...
nasz psiak powolutku się uspakaja, ładnie je, chodzi na spacery, jest bardzo wystraszony, i stłamszony psychicznie, szukamy najlepszego domku pod słońcem, prawdopodobnie został postrzelony śrutem, to będzie diagnozowane, najważniejsze że na miejscu ma lekarzy weterynarii, którzy się nim zajmują...
jutro zabieram aparat ze sobą i będą zdjęcia...