No to ja dam znać. Maluszek ma już imię - ojcem chrzestnym jak zwykle u nas w mieszkaniu jest Bartek-Njord, więc kocurek został nazwany Bezout - od nazwiska sławnego matematyka

. Żeby jednak dało się to zapisać w ogłoszeniach, postanowiliśmy jednak zapisać je fonetycznie: Bezu.
Bezu, po cichu nazywany Bezikiem, robi bardzo ładne postępy - pięknie zaczął korzystać z kuwetki (100% trafień!), jedną dobę zajęło mu zrozumienie, co jest w miseczce z rozmoczonymi chrupkami karmy, a wczoraj wieczorem załapał, do czego służy miseczka z wodą. Jeszcze nie idzie mu specjalnie wymierzanie odległości od noska do tafli wody, więc wygląda to przezabawnie, ale dzielnie dąży do celu!
Mruczy, bawi się, bryka, jest póki co NIESAMOWICIE grzeczny, choć ani trochę nieapatyczny. Nie protestuje na zamknięcie w łazience. No i oczywiście próbuje wspinać się na nogi. Poznał już moje rezydentki, nie przejął się ich syczeniem, w ogóle niczym się nie przejmuje.
Brzuszek nie jest już tak napuchnięty - podawałam wczoraj siemię lniane do indyka. Zobaczymy, co jutro wet na to małe toto

.