[Białystok]morze kociaków, dwa odeszły :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie mar 30, 2008 23:54

Bardzo smutne to co się stało. Koteczka znałam zaledwie od ok. 18 do ok. 21, ale przygnębienie okropne.
I jeszcze wesolutki kochany Kichuś pojechał dzisiaj.
Mam nadzieję, że nowy tydzień zacznie się lepiej.
Aga, daj znać jak Twoje badania, co z sanepidem. Szczerze mówiąc nie miałam za bardzo czasu poszperać w internecie - chciałam sprawdzić co się robi w takich przypadkach. Wścieklizna to "choroba ścigana z urzędu", więc muszą być jakieś wytyczne, procedury przy podejrzeniu choroby.
I dzięki wszystkim za ciepłe słowa Obrazek

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Pon mar 31, 2008 6:57

ojojoj... Aga to ja trzymam mocno kciuka zeby to jednak zadna wscieklizna nie byla u ciebie. drugiego nie moge bo moja reka spuchnieta i niestety nie boli mniej... lykam metronidazol.

hehe jeszcze naucze sie zakladac kotom skarpety, robic zastrzyki i juz bede prawdziwa weteranka...

melba

 
Posty: 804
Od: Wto lis 16, 2004 12:50

Post » Pon mar 31, 2008 23:58

Szary Kichuś wrócił dziś do mnie. Koteczkek zmieniony bardzo. Nie chciał wyjść z klatki, ucieka od nas, chowa się, nie chce jeść. Nie mam pojęcia co się stało, rozmawiałam chwilkę z Agą - najwyraźniej kotek musiał się czegoś mocno przestraszyć. Wczoraj na widok kogokolwiek rozkładał serdecznie brzuszek do głaskania, dawał buziaki i w ogóle miluś straszny. I w nowym domku też tak było, dzisiaj zupełnie odwrotnie.
Więcej napisze pewnie Aga, ale dziś nie ma dostępu do Internetu. I chora w dodatku. O ewentualnym dalszym biegu sprawy Whiskaska i pogryzienia pewnie napisze dopiero jutro.

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Wto kwi 01, 2008 7:42

biedactwa z nich... (i z Agi i z kota ;))
mysle ze on sie uspokoi tylko troche czasu mu trzeba, ewentualnie dostanie procha na nerwy ;)
widac cos tam bylo takiego co mu sie zle kojarzylo, i raczej nie mysle o ludziach.
moja znajoma z warszawy ma takiego kota ktory nie wiedziec czemu boi sie skarpetek. na poczatku to bylo smieszne, ale wyobrazcie sobie jak on za kazdym razem wpada w panike, chowa sie, jest smiertelnie przerazony gdy taka skarpetke na dywanie na przyklad znajdzie. no i nie ma na to rady, prochy dla kota i pilnowanie garderoby ;)
a czasem po prostu koty tez maja halucynacje, jak ludzie.

melba

 
Posty: 804
Od: Wto lis 16, 2004 12:50

Post » Wto kwi 01, 2008 9:06

Wczoraj była u mnie Pani która chciała wziąć czarnulka, kić ogólnie bardzo się spodobał i pewnie pojechałby już wczoraj ale Pani bała się czy będzie robił do kuwety czy na dywany. Uzgodniłyśmy, że przyjedzie po niego w piątek wieczorem ( o ile kot przyjdzie :D ) i zabierze go na wekeend, wtedy zobaczy jak się kocik zachowuje i zdecyduje. W ciągu tygodnia wszyscy pracują więc nie będzie kimu go ewentualnie przyuczyć do korzystania z kuwetki :wink:
A tak wogóle to jak nauczyć dorosłego kota do korzystania z kuwety ??

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto kwi 01, 2008 23:18

Tak dużo się dzieje, że nawet nie mam kiedy tego opisać...

Wczoraj zawiozłam zamrożonego kicia (brzmi strasznie, równie strasznie wyglądało :( ) na sekcję. Spisano protokół, Powiatowy Lekarz Weterynarii okazał się być naprawdę w porządku. Dzięki pani doktor ze Zwierzaka wszystko okazało się być prostsze niż wydawało się być początkowo.
Ale poza tym jakoś tak nieszczęśliwie było ogólnie.
Bo:
1. Jest dom chętny na ostatniego czarnulka z Parkowej. A on jak na złość-coś z oczami. chyba chlamydioza. Świństwo. Musiałam z nim skoczyć do lecznicy. Dostał maść-ale jego pani ma 85 lat, czarno widzę kurację. Jej opiekunka społeczna pomaga w obsłudze kotów, ale jest tam co 2 dzień.
Mam nadzieję, że będzie lepiej, bo jutro mam kicia zawieźć do nowego domu. kciuki potrzebne.
Poza tym pod schodami u tej samej pani chyba zalęgły sie małe króffki. Mają ze 3 dni... nie widziałam,ale staruszka mówiła, że chyba kotka je przyniosła w nocy. Co z tym fantem zrobić? dodam, że matka dzika jak dzicz.
2. W dzień zadzwoniła pani, która dzień wcześniej adoptowała Kichusia, że chyba nic z tego nie będzie. nie wyjaśnialam sprawy przez telefon- pojechałam wieczorem I faktycznie-nic z tego nie będzie. Ale to bardzo dziwne. Pani naprawdę fajna. Płakała jak bóbr oddając kicia. Ale stwierdziła, że kotek nie jest u niej szczęśliwy.
Faktycznie - Kichuś w ciągu jednej nocy przeobraził się z radosnego,wesołego przyjacielskiego kotka w strachulca. Kiedy przyszłam siedział wciśnięty za kaloryfer. Nie ruszał się- byłam przerażona, że się zaklinował i będzie trzeba ten grzejnik jakoś zdemontować. Ale wylazł w końcu.
I nie chciał się przytulić, nie przyszedł na głaski tylko zaczął uciekać. Tak jakby go ktoś mocno skrzywdził.
Ale najciekawsze jest to, że nie bał się tej pani. Tylko tak jakby coś było w mieszkaniu - spoglądał w przestrzeń jakby coś widział i uciekał. Czułam się jak w "Archiwum X"
Nie przekonywałam pani, że kić mógłby zostać.
Nie chciałam, żeby musiał być w miejscu w którym tak bardzo się czegoś boi.
Kiedy już jechaliśmy do kochanej Szałwii to sobie pochlipaliśmy - tak bardzo chciałam, żeby był szczęśliwy - to braciszek mojego Glusia, kochany tulak, prawie rodzina. I tak niedobrze się skończyło. Nie wiem co się stało...
Szałwia i jej mężczyzna siedzieli z nim pół nocy. Byłam dziś u niego w dzień, zabrałam go do lecznicy bo zaczął ciężej oddychać.
Zachowuje się inaczej...Biedulek.
Wieczorem jeszcze poszliśmy go pogłaskać- może nieco lepiej, ale nadal to nie to...
Deprecha...

Poza tym pół dnia spędziłam w Poradni Chorób Odzwierzęcych. I wymiękłam. kontakty z ludzką służbą zdrowia jednak mnie przerastają...
Następnym razem dam się pokąsać dopiero jak będę na urlopie :twisted:

Jeszcze w dzień zadzwoniła do mnie karmicielka z Suraskiej (kiedyś widziałam jak karmi koty i proponowałam jej sterylizację kocic), że w piwnicy wczoraj wykluły się kociaki. I czy ja bym mogła zanieść je do uśpienia. Sobie posłańca wybrała :( Denerwuje mnie to-wcześniej marudziła, że kocice będzie ciężko złapać i że to tak dziwnie sterylizować... Pozwolę sobie nie komentować.

Z dobrych wieści- czarna jędza od Moni przerwała strajk głodowy. Ale nadal rzuca się jak opętana po klatce, kiedy tylko Ania zbliża się z michą. Oczyma duszy widzę, co by było, gdyby ją zgodnie z pierwotnym założeniem zeskładować w piwniczce pani Jasi :roll:
Tak ogólnie to dzięki za wczorajszy telefon, pani Jasiu :D

Dzielna Nakasha wstępnie sprzedała białego dzikuska, złapanego na Żabiej. Trzymajcie kciuki, żeby było ok- bo kić śliczny, ale syczący i "kolczasty"

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto kwi 01, 2008 23:52

Z Kichusiem dzisiaj nieco lepiej w kwestii zachowania: - nie bał się wyjść z klatki, lepiej jadł, pokazywał brzuszka do głaskania :) Gorzej było, gdy nie byłam sama - zaczął się chować, uciekać, jakby bał się dwóch osób naraz. Naprawdę nie wiem czego koteczek mógł się przestraszyć.
Z tego co zauważyłam przez tydzień - Kichuś przegląda się w czym może: w monitorach, w starym ekranie do monitora, w folii, a nawet w plastikowym pudełku zauważał swój cień. Podchodzi z zaciekawieniem, wącha, ale nie zauważyłam żeby się bał. Aga wspomniała, że w nowym domku w przedpokoju były duże lustra. Może się przestraszył? Chociaż to jego zainteresowanie wyglądało u mnie raczej na ciekawość i chęć usprawniania kocich instynktów/odruchów niż strach.
Ze zdrowiem było nieco gorzej - znów w nosku bulgotało i po kichnięciach pojawiała się krew. Aga w południe zawiozła kotka do lekarza, dostał nowe leki, ale tabletki takiej wielkości, że naprawdę nie wiem jak się za to zabiorę 8O . Aga przyjechała też po południu w odwiedziny do Kichusia, na głaskanie i jakieś pogawędki pewnie, nie wiem dokładnie, w pracy byłam Obrazek
Melbo, z tą skarpetką to rzeczywiście brzmi zabawnie, ale dla właścicieli to pewnie poważna sprawa. Już zaczynam pod tym kątem rozpatrywać to przeglądanie Kichusia. Chociaż, jeżeli rzeczywiście kotek boi sie luster - ok, można tego uniknąć, skarpetek też :) ale on najwyraźniej znajduje wszystkie przedmioty, w których jest jakiekolwiek odbicie.
Rozpisałam się. Aga to by wszystko jakoś syntetycznie ujęła (pisząc nie tylko o jednym kotku), a mi wychodzą eseje :D

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Śro kwi 02, 2008 10:39

Czarnulek jest już po kastracji i jedzie do Beatki na dochodzenie do siebie i naukę korzystania z kuwetki :wink:
Jeśli umie lub się nauczy to na 100% ma dom, trzymajcie kciuki :)

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro kwi 02, 2008 21:27

Witajcie!
Ten Czarnulek to wlasciwie Syriusz Pieszczota:) bo wciąż domaga się głasków ( teraz mruczy mi na kolanach).
Wypił już prawie całą miseczkę wody, ale jeszcze nie wiem jak wyglądają u niego sprawy z kuwetą. Wkrótce się przekonamy.
Chyba nie jest zupełnie dorosłym kotem, ma takie malutkie przednie ząbki, jak mleczne, ale może się nie znam...
Ach, rozkoszny z niego kociak! Na początku miauczał przeraźliwie, zwłaszcza przed wymiotowaniem ( zdarzyło mu się parę razy, tak to bywa po narkozie), no i widać że był w stresie, bo szukał zakamarków. Mama wpadła na pomysł, żeby zawinąć go w kocyk i wtedy zasnął na rękach ( musiał być na rękach, bo na kolanach budził się niespokojny. Po paru godzinach głębokiego snu w mych ramionach -sama też spałam, hehe- był prawie zupełnie gotowy by zwiedzać mieszkanie.
Sprawia wrażenie bardzo kontaktowego, lubi rozmawiać. Zcałą pewnościa wychował się wsród ludzi.
Ciekawe czy bardziej ceni łono natury czy domowy spokój. Zobaczymy co będzie dalej, pozdrawiam:)

beata87

 
Posty: 347
Od: Czw mar 27, 2008 22:42
Lokalizacja: bialystok-centrum

Post » Śro kwi 02, 2008 21:45

Super wieści Beatko :) Krecik, Syriusz czy Czarnulek jak tam komu się podoba ma trochę ponad rok według oceny pani weterynarz, a zauważyłaś jak mu krzywo ząbki rosną ( te u dołu zaraz przy kiełkach ) Dalej miauczy "ojojoj" ?? tak zabawnie to brzmiało jak zasypiał to cały czas mówił "ojoj ojojoj.....'' żałowałam, że nie miałam dykafonu przy sobie ;) mam cichą nadzieję, że jednak zacznie załatwiać się do kuwetki. Ostatnim czasem jak zrobiło się cieplej to spał u mnie pod altaną na krześle obitym materialem ale i tak dla wszystkiego chodziłam po sąsiadach i pytałam czy jest może czyjś ale niestety nikt do niego się nie przyznał. W sumie są dwa domki dla niego jak jeden nie wypali to jest drugi choć zdecydowanie wolę aby pojechał do Niewodnicy, ludzie wydają się bardzo fajni i domek taki bardziej domowy mniej wychodzący.

Melba super, że przywiozłaś czarną dzicz :) szkoda, że nie zaszłaś na herbtkę. Aga jakby Tomasz jednak przywiózł mi klatkę łapkę to poproszę o PW co dalej z kotami robić, gdzie zawieść itp

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro kwi 02, 2008 22:19

Aga, ciesze się że jednak ręka ci nie odpadła ;) zaczynałam sie martwić, zapewne nie ja jedna :)

żałuję że ostatnimi czasy nie mam czasu aby bardziej angażować siew kocie sprawy:( Za tydzień powinno być już lepiej :)

Melbo kochana jak poszły dziś łowy? Jak sie nie udało to jutro się piszę. Odezwę się zresztą jutro na komórkę :)
Obrazek

smoky-eyes

 
Posty: 123
Od: Wto lis 27, 2007 16:30
Lokalizacja: Białystok/Warszawa

Post » Śro kwi 02, 2008 22:41

Dziś Melba okazała sie byc dzielnym łowcą, kocim taxi i pakowaczem kota w jednym :D
Wczoraj do TOZ dzwoniła pani, że do przedszkola na ul. Mieszka I przyszla kicia. Kicia przyszła jakiś czas temu. Ale teraz jest w ciąży no i wiadomo :roll:
Melba nie toleruje takich wybryków na "swoim terenie" :D spakowała kicię, zawiozła i przywiozła i jeszcze dziką dzicz odwiozła.
Chyba częściej będę miała zapalenie oskrzeli :D

Monia też poradziła sobie z kiciem. Trzymam kciuki za domek, pani brzmiala naprawdę dobrze.
Dzielne z was kobiety :D

Zawiozłam dzis do nowego domku ostatniego czarnulka z Parkowej. Fajny domek, mam nadzieję, że kiciowi też sie spodoba :roll:

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro kwi 02, 2008 23:12

O Matko, dziś potwierdzałam w takim pośpiechu,
że zupełnie zapomniałam powiedzieć o tym obcinaniu ucha :oops:
Bo chyba zaczniemy znakować ciachnięte kicie.

To ma byc max 2 mm lewego ucha.
Tak gdzieś już znaczą - wet mówił,
że w sumie nie krwawi za mocno.
Co o tym myślicie? :roll:

Oczywiście te trzydzieści pare, to juz przepadło:)
Pozdrawiamy
ObrazekObrazekObrazek

Iwona&Wiki

 
Posty: 94
Od: Nie lut 04, 2007 9:48
Lokalizacja: Białystok-Kleosin

Post » Śro kwi 02, 2008 23:27

Z Kichuniem dziś nieco lepiej, tzn. w nosku jeszcze bulgocze, ale nastawienie do życia trochę lepsze. Nie jest jeszcze taki jak tydzień temu, że chodził za nami krok w krok, ale dzisiaj już porządnie pobawił się piórkiem i sznureczkiem :) Większość ogromnej tabletki udało mi się podać w ciągu dnia, najmniejszy kawałek został na wieczór i niezabardzawo kotek chciał zjeść. Mam nadzieję, że jakoś to przełknie. I już coraz mniej podoba mu się maść do oczu. Takie śliczne okrąglaczki z nich robi jak się czymś zainteresuje.
Ale dziewczyny przybrałyście tempo ostatnio, trudno nadążyć :)
Z tym znakowaniem to, myślę, super pomysł, trochę makabrycznie to brzmi, ale jakoś trzeba.
Aaa, Monia, mój Kocio też w lecznicy potrafi powiedzieć "ojojoj", rzeczywiście brzmi to bardzo "ludzko".

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Czw kwi 03, 2008 10:54

no tak, raczej obraczkowac ich nie bedziemy jak ptaki :)
skoro nie ma innego sposobu na razie niech bedzie taki...

a ta co ja zlapalam kicia z przedszkola to zadna tam dzicz... podchodzila do wszystkich i mnie tez spokojnie dala sie glaskac bo nie wiedziala ze ja za chwile zapakuje do transportera ;)
ino ze znow czarna. moze bedziemy podpuszczac ze to facet i tez ja sprzedamy do jakiegos domku? ;)

melba

 
Posty: 804
Od: Wto lis 16, 2004 12:50

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: orto, Zeeni i 107 gości