Jest źle,choć sedzia tez ma metlik w głowie-baba kłamała w sadzie na rozprawie,powiedziała do mnie"a ma pani na pismie notatke z mojej wizyty?"

Okazało sie,ze nie przyjechała w sprawie Benia(jak mówiła),a na prośbe PCPRu ,bo chciała nas sprawdzić....Kłamczucha jedna... W moim domu mam robic notatke,ze ktos wlazł do niego w innym celu niz deklarował...Przywaliła się do kotów,ze to szkodzi dzieciom według jej,bo żwirek pyli i takie tam sie cos dosypuje,a Łukasz ma alergie i nie powinien mieszkac w takich waunkach,gdzie koty załatwiaja swoje potrzeby w domu.

JEJ ZDANIEM to nie sa warunki dla dzieci...bo koty spia z nami w łózkach....Taka jazda była..dowiedziałam się ,ze jestem oschła do dzieci,ze im rozkazuję...Sedzia zapytała ,"czy Łukaszek nie lubi kotów,czy wzbrania się od nich"Ta odpowiedziała,ze nie,ze widzac,ze koty bardzo lubi,ale to moze dlatego ,ze w takich warunkach nauczony

,ze dawał kotkom jesc...i ciepło o kotkach mówi
Sedzia trzymała nasza wstrone ,tzn była zdziwiona i sptytała"jakie prawo zabraniało pani umówic się na wizytę do P.Bożeny..."i ta mówi,ze nie ma zakazu zapowiedzenia swojej wizyty...ale nie pomyslała...Powiedziała,ze maz się czule ze mna nie pozegnał,na co sedzia"tak wyszedł i nic nie powiedział?",na co pani odpowiedziała:"powiedział czesc,ale nie przytulił żony"
Nie mam siły na razie nic pisac...sprawa odroczona...do za miesiąc, powołamy świadka biegłą do której babsko nas obsmarowało....znowu...
