Nie wiem, może coś ze mną nie tak, ale jest jakoś tak: Cieszę się, że Kacperek trafił do dr.Przemka, sama tego chciałam, cieszę sie z diagnozy, Cieszę się, ze ma opiekę najlepszą z możliwych - naprawdę, szczerze się cieszę. I jestem wdzięczna - też szczerze.
A równocześnie - jakoś mi smutno - że nie jestem z nim. Pokochałam tego kotka na odległość, zżyłam się z myślą, że będę go leczyć i że w tym czasie będę z nim (bo nawet jeśli będę musiała mu szukać domku, to po leczeniu, nie zaraz) - i teraz jakby czegoś mi brak. Chciałabym, żeby był tutaj. Wiem, to egoistyczne. Jestem okropna. Ale taka jest prawda. Przepraszam Was, że takie egoistyczne myśli i uczucia mi przychodzą

Oczywiście nie musiałabym tego pisać. Ale jakoś tak się czuję, jakbym Was okłamywała - że się cieszę - a mi jest też smutno... ale to absolutnie nie Wasza wina...