I Pynio, i Kubuś, i wszystkie koty z tego wątku są szczęśliwe. Zwierzęta w ogóle inaczej przeżywają kalectwo. Człowiek, gdy zostaje kaleką, martwi się o przyszłość, o to, jak się utrzyma, jak da radę w życiu, istotny jest też wygląd, boi się oszpecenia, litości itd. Zwierzę, jeżeli ma dom, opiekę, jedzenie, miłość i troskę, to żyje dniem dzisiejszym i przyjmuje swój stan ot tak po prostu, jako coś naturalnego.
Ja po raz pierwszy zetknęłam się z kalectwem zwierząt u mojego psa, wielkiego Bambosza, jesienią 2005 roku. Bambosz aportował, nagle się przewrócił, i... już nie wstał na tylne łapy, wypadł dysk i pęknął jeden krąg. Na szczęście rdzeń nie został poważnie naruszony i po długim leczeniu i rehabilitacji pies chodził, wprawdzie pociągał trochę tylną łapą, ale chodziliśmy na dalekie spacery i radził sobie świetnie. Odszedł w lipcu 2009 roku

. Potem był Charliś i Gabrynia. Właściwie to z Bamboszem równocześnie byli, tylko przyjechali już po jego chorobie. Charliś miał niezwykle rzadką wśród kotów chorobę - zesztywniające zapalenie kręgosłupa. Był po prostu sztywny. Taki śliczny, czarny persik, o sztywnym kręgosłupie. Żył u mnie trochę pona rok. Choroba niestety postępowała. doszły problemy hematologiczne - zbyt duża krzepliwość krwi. Musiał brać bardzo silne leki, które niestety obciążały nerki. Odszedł właśnie na niewydolność nerek w lutym br. Gabi była po wypadku. Przeżyła o pół roku Charlisia. Pod koniec bardzo pogorszył się jej stan kręgosłupa, nie działały już leki przeciwbólowe.
Przepraszam ze te smutne wspomnienia, ale one wciąż są we mnie. Poza tym - one są smutne, bo te zwierzęta odeszły, ale gdy żyły, to były radosne, pogodne, bawiły się, psociły, jak każde zwierzątko.
Tenia jest u mnie od końca września, zabrana z gdyńskiego Ciapkowa. Musiała ulec jakiemuś wypadkowi. Na rtg widać, że miała pęknięty kręgosłup. Kręgosłup zrósł się, ale pozostał ucisk rdzenia. Teńka to kawał łobuziaka, taka typowa, charakterna tricolorka
