» Pt lis 19, 2010 7:36
Re: HELPUNKU leukocytoza, gorączka ponad tydzien, co to jest???
To ja jeszcze na uspokojenie, dlaczego szanuję i mam zaufanie do dr B. (poza tym, że jako człowieka też go po prostu lubię, bo dobrze wpływa na moje stany paniki).
1. Jak już wspomniałam - mam przyjaciółkę lekarkę ludzką, też zapsioną i zakoconą. Gdy poznałyśmy się jakieś 10 czy 11 lat temu, to z naszych rozmów wynikało, że na podstawie swoich doświadczeń uważa, że medycyna weterynaryjna na tyle stoi niżej od ludzkiej, że z lekarzami weterynarii nie do końca da się porozumiewać na poziomie wiedzy medycznej, że oni tylko tak mniej więcej wiedzą o co chodzi. Odkąd trafiła do dr B., jej przekonanie przynajmniej odnośnie części lekarzy weterynarii (w tym także pani dr) zmieniło się, poleca ich innym, sama nigdzie więcej ze swoimi zwierzami nie chodzi. Jako lekarz - wie co robi.
2. Mam zaprzyjaźnione małżeństwo, on jest naukowcem, i to wybitnie dociekliwym naukowcem jednej z nauk ścisłych. Mają też psa, schorowanego, z wadami genetycznymi (he... he... proszę zgadnąć, dzięki komu go mają). Do weterynarzy jakichś tam chodzili, nic im nie narzucałam. Aż kiedyś ona zadzwoniła do mnie niemal z rozpaczą, że pies ma jakieś tam problemy, chodzą do wetów i chodzą, i on, naukowiec ma wrażenie, że ci wszyscy weci nie bardzo w ogóle wiedzą, o czym mówią, jakieś tam antybiotyki dają, z czego praktycznie nic nie wynika, a on, jako naukowiec, tym bardziej oczekuje profesjonalizmu i po prostu go trafia. Podałam adres, pojechali do moich. Efekt? Diagnoza natychmiast, najpierw z marszu, niemal na oko, tzn. po zewn. obadaniu i wywiadzie, potem oczywiście potwierdzona badaniami. Skuteczne leczenie. I opinia "onego" - Ania, w końcu trafiłem na weterynarzy profesjonalistów, precyzyjnie wiedzących o czym mówią, a przy tym kochających zwierzęta, a nie tylko kasę.
3. Liczne rozmowy w poczekalni, gdzie ludzie opowiadali o bardzo ciężkich przypadkach swoich pupili, pielgrzymkach po gabinetach, i ostatecznie ratunku znalezionym tu właśnie.
Przepraszam, że to może wyglądać jak jakaś apologia. Więc spokojnie - na pewno są i inni dobrzy, profesjonalni weci, na pewno ci też nie są cudotwórcami i nie zawsze pomogą, ale chciałabym chyba jakoś uzasadnić, że wiem, dlaczego Poker mojego weta jakoś tam podpowiedziałam, że to nie tylko dlatego, że czy ja wiem, lubię go czy jakoś tak.