Dzięki Gosiu, wiem,że Maladze podarowaliśmy kawał dobrego życia. Czytałam któregoś wieczoru jej wątek od samego początku, nawet już się nie pamięta ile stoczyliśmy walki o jej zdrowie, ile było badań i pochodów do podawania leków.
Na stole w kuchni stoją jeszcze pudełka z najdelikatniejszymi chusteczkami do wycierania jej nosa, nie wiem kiedy je zużyjemy. Muszę je chyba schować żeby nie kłuły w oczy, żeby jej nie przypominały.
Strasznie ciężko przyzwyczaić się do dwóch kotów domu jak przez ostatnie lata było ich zawsze kilkanaście. Nie ma komu spać ze mną

bo dziewczynki preferują salon. Tyle wolnego miejsca i mocy przerobowych się marnuje aż żal.