Ostanie pożegnanie Salvadore jest 6.07 o 12.40 na Cmentarzu Bródnowskim, w drewnianym kościele. Ja się wybieram. Kwiatów ciętych od siebie nie przewiduję, bo chybaby Piotr tego nie zniósł

. Mam inny pomysł na uhonorowanie Jego pamięci, ale czekam na zgodę Rodziny, które teraz ma jakby inne sprawy ...
A życie biegnie, nie zatrzymuje się ... byłam wczoraj na łapance na Chmielnej, w samiusieńkim Centrum

mieszka sobie kot. Wygodnie, bo między hotelem a kawiarnią. Czasem zagląda do kawiarni pospieszyć opieszałą obsługę

. Hotelowe tuje traktuje jako kuwetę, co jest poważnym zgrzytem

z dyrekcją hotelu a na zdjęciach wyglądał na zaawansowaną ciążę, co zaniepokoiło mnie. To się wybrałam.
W sumie było całkiem miło. zostałam poczęstowana kawą,którą wypiłam na tarasiku kawiarni, w bardzo eleganckim miejscu, ubrana w strój łapankowy

. Kot/ka gwizdnęła przynętę ze ścieżki i leżała w cieniu chichocząc pod wąsem

. Po wykonaniu kilku pozycji jogi-na-marmurze dopatrzyłam się, że niezależnie od płci kot ma nacięte ucho, wiec ciąża jest gastronomiczna i nic tu po mnie. Wiadomo, jakby się złapała, to by zaliczyła odpchlenie i odrobaczenie ale klatka była w pogardzie.
Po godzinie poddałam się. Kawiarnia podała kotu śniadanie. Pogadałam w hotelu tłumacząc, że wolnożyjących kotów się nie przenosi ogólnie a tego szczególnie, bo się nie łapie

. Poradziłam kilka sposobów zabezpieczenia tuj, wyraziłam moje najgłębsze współczucie z powodu problemu, jakie kot nastręcza. Delikatnie powiedziałam, gdzie kot ma te problemy .... zostawiłam nr telefonu, na wypadek jakby-co.
Wydaje mi się, że wiele więcej w tej sytuacji zrobić się nie da. A oto bohaterka
