» Wto sty 03, 2012 18:52
Re: Koty generalnie acz nie zawsze normalnie II
Dalia, jak on to zrobil z tymi pazurami?!Nie zauważylaś???Matko...bym zeszła na twoim miejscu!
Shira wątek będzie, juz ustalone.Na razie myślę nad formułą (nie musi być pierwsza, ale ma być...jakaś!).Wyjadę jutro na kilka dni w głowie dopracuję i po powrocie założe.
Co tam i tak kto zechce -będzie czytał ...
Wątek będzie zwierzyny a nie mój:)
Neigh a u mnie w domu coś chodzi.Dom jest z 1934 roku , podczas okupacji dziadkow wywalili i zamieszkali Niemcy.Podczas wyzwolenia Rosjanie zatłukli brutalnie Niemca i nie wiedzieć czemu wrzucili zwłoki na węgiel w piwnicy, a piwnicę mieli z węglem,bez elektryczności (dziadek był oszczędny i nie zakładał w komórkach światła), a że węgla w tej piwnicy nie było, a zwłoki leżały w końcu-nikt się nie pofatygował i ich nie zauważył.
Poznań wyzwolili zimą, było zimno w piwnicy...nie poczuli...se leżał.
Na wiosnę ...wypłynął.Dosłownie.podobno smród był nieziemski.
Usunęli, zakopali w pobliskim parku.
No i od dzieciństwa tak sobie rosłam w stersie ,że Niemiec po mnie przyjdzie,wyciągnie dłoń z odpadającą skórą...i mnie...DOTKNIE!!!!!!
Sama w domu zostać się bałam, pies w łózku-te klimaty.
Aż tu jako studentka latem wróciłam z imprezki nad ranem.
Babcia u siostry, rodzice na wojażach.Zwaliłam się w łoże.
I dogorywam.
Nagle z dołu schodów słyszę taki "tup...tup...tup.."Ani chybi coś lezie po schodach.Patrzę na psa- miałam wtedy owczarka, czujny był- a on NIC.Śpi wtulony we mnie.
Z drżeniem serca skoczyłam na wszystkie nogi...i się czaję pod drzwiami mieszkania (mam dom składający się z dwóch mieszkań, rodzicielskie w którym wtedy mieszkałam jest na górze...)
W głowie mi się tli myśl:"rodzice...Tunezja...babacia....Karpacz..."
Złodzieje albo DUCHY!!!
Wypelzłam(doslownie,jakoś tak na czterech wydawało się bezpieczniej) z mieszkania,dopadłam włącznika i zaswieciła.Schody puste.Powoli zeszłam (przy ścianie,coby za nogę nie złapało!).
Doszłam do drzwi piwnicy ...i wymiękłam...."ON tam jest"
I zgasło mi światło!!!
To w sumie normalne,mamy na schodach włączniki czasowe...ale się przeraziłam-poczułam TEN dotyk na plecach dosłownie...
Wróciłam na górę.
Zajrzałam po drodze do mieszkania babci na parterze-pusto,czysto ,spokojnie.
To wróciłam do łóżka.Leżę i nasłuchuję.I słyszę:"tup...tup...tup".
Lezie!!!
I sobie myślę -"jak już musi to niech w końcu przylezie i mnie dotnie...miejmy TO już w końcu ZA SOBĄ!!"
Usiadłam na łóżku i czekam.A tam,na schodach "tup...tup..tup".
Jak zaczęlo świtać się położyłam, do mieszkania nie wlazło.
Rodzice wrócili po trzech dniach.Opowiadam im ,że lazło...a tato mi na to mowi,że zapomniał mi powiedzieć,iż spuścił wodę z kaloryferów i zostało jej tam trochę bo całej się nie da.W czymś co się nazywa "naczynie wyrównawcze".I że tam poprostu woda kapie a stara żeliwno instalacja niesie dźwięk,więc żebym się nie wystraszyła bo ten dźwięk brzmi jak kroki...
No to tyle o Niemcu:)
Nie DOTKNĄŁ Kotkinsa...jeszcze...
(jak chcecie mogę jeszcze o wróżce...)