
Z resztą gdyby było z nim tak źle jak weci mówią to już dawno by go z nami nie było. Rozumiem, że oni się kierują pewnie przede wszystkim jego wynikami - ale zawsze trzeba pamiętać, że leczy się kota a nie wyniki. Ja się dziwię, że on w schronisku przetrwał... w tym skupisku zarazy i bakterii.. a jednak mu się udało. Ja tam mam przeczucie, że on jeszcze sobie pożyje i to tyle czasu, że nas wszystkich zaskoczy
