Po pierwsze, dzięki za link, zaraz przestudiuję.
U wetki okazało się, że temperatury nie ma

ale brzuszek wzdęty, więc postawilyśmy na robale, skoro w czarna aż nimi wymiotowała. Dostała następną dawkę odrobaczacza, wetka powiedziała, że na razie więcej nie będzie mogła - w tak krótkim odstępie czasu. Ale w sumie na razie klops, bo w domu kotka zwymiotowała - w ciągu godziny, najpierw z robalami (obawiam się, że preparat też), a teraz bez robali, ale na żółto

podejrzewam, że to od pustego brzuszka, bo nawet jak udało się skusić na "patyczek"-koci przysmak to była za pół godziny cofka. Jestem w kropce, kota cały czas posypia a ja czuwam przy niej. Jutro jedziemy do wetki o 10.00
Pewnie dostanę od was po uszach, ale czuję się lekko przestraszona, bo mimo, że moje inne koty były zgarnięte z ulicy, nigdy żadem mi nie chorował tfu tfu...