annskr pisze:Do kociej stołówki przy Kochanowskiego "coś" podrzucono. Wg karmicielki kocię 2mce..
Dziś idą z p.Łucją łapać to-to.
Spóźniły się - koś kocię zabrał wcześniej, jest w lecznicy CC i Ani Zmienniczki. Burasiątko maleńkie i szkieletowate, z przedłużonym chyba włosem, zasmarkane, słabiutkie, siedzi i podpiera się noskiem, nie je - Georg-inia karmiła strzykawką.
Wczoraj uśpiłam dwa kociaki - póżnym wieczorem zadzwoniła zaprzyjaźniona kociara, że na dzialkach są trzy ślepe maleństwa, alarmowy telefon od działkowej opiekunki, a zaprzyjaźnionej samochód zastrajkował. Jedziemy, z ciężkim sercem ustalamy, że łapiemy kotkę na sterylkę, kocięta do uśpienia. Na miejscu widzę kociaki, trochę za duże jak na ślepe, przy latarce oglądam dokladniej - jedno ma oczka otwarte i zdrowe, dwa pozostałe nie mają już po jednym oczku, drugie zaropiałe i zmętniałe... Kotka krążyła w pobliży, do klatki wejść nie chciała. Zostawiłyśmy zdrowe kocię, dwa pozostale zabralyśmy...
Od razu uprzedzę ataki:
nie moglam ich zostawć, bo straciłyby to drugie oczka, a to boli, cierpiałyby, potem niewidome na dzialkach rozszarpalby pies, lis, lasica,
nie moglam ich zabrać, bo nie mamy już wolnego kąta, kociaki ok.2-tygodniowe same nie jadły, więc oprócz kąta potrzebny byłby ktoś karmiący je co kilka godzin,
nie moglam ich zabrać do siebie, bo mam w dwóch pokojach 17 kotów, kocie lanie i bójki, trudne adopcje, bo koty półdzikie, nierozpieszczone, bo nie mam czasu ich głaskać, bo mam ich 17.. i nie mialabym jak karmić, jestem poza domem 10-12 godzin dziennie, w tym kilka godzin poświęconych na kocie sprawy.
a na deklaracje o pomocy w znalezieniu domów odpowiem:
Vandzia jednooczka - u mnie, zdjęcia i opis na początku wątku,
Santorka i Sinatra niedowidzące - u Aga-lodge, zdjęcia jw,
niewidoma mała Sawa po nieudanej operacji oczu - u mnie, zdjęcia w wątku, jeszcze leczona,
z kotów niepelnosprawnych - trzylapek Nelsonek u Dorotki, zdjęcia jw,
i jeszcze do weekendu trzylapek Gambo -znalazł dom po 4 miesiącach intensywnego ogłaszania, był u nas od końca kwietnia.
Wiem, jak to brzmi i jak wygląda.
Wiem, że zrozmieją tylko osoby mocno praktykujące kocią dzialalność.
Wiem, że będę atakowana - tak jak w przypadku uśpienia kociaka ze zmiażdżonymi nóżkami.
I wiem też, że jeśli w kolejnym analogicznym przypadku zadzownię do kogoś, kto krytykująć mnie za decyzję deklarował (wstecznie) pomoc, usłyszę, że owszem, ale nie dziś, nie ten kot, nie zaszczepiony..