
Przypomniała mi sie kotka która mieszkała u mnie bardzo dawno temu,Marcysia miała na imię i jak dotąd była najbardziej niewydarzonym kotem pod słońce.Nawet Forest bywa bardziej roztropny.Jako dorosła,była bardzo mała,drobna 2kg z hakiem,niby zdrowa ale wciaż wpadła na coś albo spadała skądś,nigdy nie wiedziała czy jak wołam kici kici to trzeba przyjsć czy wyjsć i wciąż znajdywałam ja w dziwnych miejscach np. syn przyniósł ją z powrotem bo zasneła w kuble na smieci które on wynosił,albo w mojej torebce,na szczeście zawsze przed wyjsciem sprawdzałam zawartosć,była też w torbie u inkasenta.
A najgorsze wydarzenie to takie ze wyprałam ją w automacie,pisałam kiedyś o tym.
Marcysi nic sie nie stało,tylko wet ze smiechem mnie pytał jakiego płynu do płukania używam bo Marcysia ładnie pachnie,no i wpisał jakiej pomocy kotce udzielił,jakie leki podał,ale powiedział ze lepiej bedzie jak przyczyny w ksiazeczke zdrowia nie wpisze
