Rok temu, po załamaniu się stanu zdrowia poprzedniej opiekunki, Koza & co. wylądowali w Azylu w Konstancinie. Koza już wtedy biegunkowała i przez cały jej pobyt tam nie udało się tego zahamować.
Potem w lipcu poprzednia opiekunka zabrała koty do siebie, Koza oczywiście biegunkowała nadal. Coraz gorzej chyba, bo na diecie była podłej (karma z Tesco i od czasu do czasu jakieś tanie puszki). W listopadzie, kiedy ją wzięłam do siebie, dosłownie lała się z niej brudna, śmierdząca woda. Kilkanaście razy dziennie. No i odwodniona przez to była bardzo mocno.
W tej chwili stan jest o niebo lepszy, bo wypróżnia się 1-2 razy dziennie, a urobek nie ma co prawda prawidłowej konsystencji, ale już zaczyna jakiś kształt przybierać

Myślę, że ona ma tak zrypane jelita po tak długim czasie biegunkowania (bo przed wylądowaniem w Azylu też ten problem był, a jej pani leczyła ją poprzez przykładanie bursztynu na brzuszek
