Ech, jeden z pierwszych kotów, na które tu natrafiłam, kiedy zaczęłam korzystać z miau. Pamiętam, że poryczałam się ostro, jak przeczytałam jego historię. Chyba nawet jakiś bazarek dla niego zrobiłam.

Cieszę się, że udało się go uratować, a trzy lat później Merlin wciąż żyje i ma się dobrze.
BTW zaglądam często, tylko rzadko piszę.
