To mój pierwszy post na tym forum, choć czytam je już od dłuższego czasu, więc najpierw parę słów o mnie: mam na imię Marta i od dwóch miesięcy mam szczęście mieszkać z koteczką MCO, teraz 5,5-miesięczną, o imieniu Shira

Wrzuciłabym jej zdjęcie do swojego podpisu, ale albo ja czegoś nie umiem, albo ustawianie podpisu jakoś nie działa...
No ale do rzeczy: widzę, że wątek troszkę zamiera, przeczytanie zarówno pierwszej jak i drugiej części dało mi wiele radości, a ponieważ do swojej koty gadam bardzo dużo i najczęściej głupio

postanowiłam więc dodać coś od siebie...
- do koty siedzącej z tylną nogą wysuniętą na metr przed siebie do mycia, zamarłej w bezruchu, gdy wstałam od kompa: "no i co ty chcesz zrobić z tą nóżką? dać mi na gwiazdkę?"
- po założeniu okularów (sobie, nie kocie): "mmm, ale jesteś teraz wyraźna, łykasz rutinoscorbin?"
- po wyjściu koty z kuwety: "ej, nie na łóżko, nie na łóżko! najpierw umyj tyłek!" [odkąd kota jakiś czas temu wyleciała z kuwety z wielkim gratisem przyczepionym pod ogonem i zaczęła szorować tyłkiem po podłodze poruszając się wyłącznie przy pomocy przednich łap celem podtarcia się

mam lekkiego schiza na punkcie czystości jej szanownych okolic

dodatkowo to było w dzień po sterylce, więc w pierwszej chwili zdążyłam wpaść w panikę, że coś poszło źle przy zabiegu i dostała jakiego paraliżu albo co

]
- do ziewającej koty: "czy ja cię nudzę...?"
- próbując skusić do przyjścia do pokoju: "kota, idziesz? no chodź, no chodź! oj, bo użyję krecika!" [krecik to piszcząca zabawka, której dźwięk jest jak na razie jedyną rzeczą, która zawsze kotę motywuje do przyjścia]
- "wiesz, gdybym ja miała takie piękne futro jak ty, to bym się nie dziwiła, że co chwila ktoś mnie chce miziać"
- "Shiruś, krzywdy sobie nie zrób... ta ściana się tak łatwo nie przesuwa"
- do koty niezainteresowanej świeżo napełnioną miską: "jedzenie ci stygnie"
- zastawszy kotę na blacie w kuchni: "psiiiiik!" kot zlazł, mrrrauu i ociera się o nogi, ja: "myślisz że tak łatwo ci wybaczę?" kot: mrrraaau i dalej swoje, ja: "no dobra, wybaczam ci" kot: mrrrrauuuuuu ja: "czego? przecież już ci wybaczyłam!"
- nad ranem do koty gryzącej mnie w nos: "rrraf! [szczeknięcie]" kota natychmiastowo poszła sobie skruszona
- przyłapałam kotę na ściąganiu prania, schwyciłam więc delikwentkę na ręce i przytulam, cmokam i w ogóle na wszelkie sposoby okazuję swoją miłość

kota głosem pełnym skargi: miaaaaaau... ja: "no wiem wiem, to okropne, ja też strasznie nie lubię, jak bawisz się praniem, rozumiem jak się czujesz..."
- poza tym TŻ bardzo często mawia miziając kotę lub gdy kota mizia jego (czyli najczęściej lizie-gryzie jego nos): "chyba zapominasz, że my się nienawidzimy"
