Nie smutno tylko trzeba sę sprężyć, żeby to miejsce dla nich znaleźć.
Z grzybem żyjemy wszyscy na codzien więc to nie jest znowu taki straszny zwierz.
Pomysły sa takie.
Zaszczepić strachulce. Poczekac troche, zeby sie uodporniły i dalej tak jak bylo ustalane/.
Dać po szczepionce biocanm
http://www2.biofaktor.pl/images/biocanm_1.jpgMożna tez przeleczyć szczepionką pieczarki u spincy. Tylko trzeba by poszukać źródła tańszej szczepionki.
A jakigo grzyba zaadoptowała spinca. Czy to jest microsporum canis czy też droższe paskudztwo?
Rozmawialam przed chwilą z hodowczynia, która nie dość, ze ma hodowle i wielka grupe ratowanych zwiwrzaków to jeszcze ma małe dzieci. Stosuje te szczepionki i nawet jeśli jakiś problem wychodzi to jest krótkotrwaly.
Leczylam kilka razy grzyba i u moich kotów i u siebie. I prawdę mówiąc nie rozumiem tej psychozy.
Owszem miałam problem, bo Duśce zrobiła sie przy okazji rana trudno lecząca sie w okolicy oka, które było juz jakis czas przedtem usunięte. Jeszcze wtedy nie miałam tej wiedzy, którą mam teraz i pewnie dlatego tak się stało. Podziałał w końcu lamisil w tabletkach, rana się zagoiła
Ale potem, późniejsze przypadki, jak się szybko zareaguje czy to clotrimazolum czy pimafucortem to wlaściewie jest to do szybkiego przewalczenia. Mozna jeszcze w nizoralu pokąpac. Ale to naprawde nie jest nieszczęście. To sie tylko czasem dłużej i upierdliwie leczy. No i na siebie trzeba wtedy patrzeć pilniej i jak tylko cos malutkiego zaczyna czerwieniec i swędziec to posmarować. Mialam trochę tego na rękach i nawet juz śladu nie ma. A w niektórych przypadkach nawet u weta nie byłam.
Grzyb jest wszędzie i zawsze będzie, a tylko od środowiska zależy czy się rozwinie. Strachulce pewnie bylyby podatne ze względu na ten paralizujacy je stres. Może dlatego mozna by je było poszczepic.
Popytajcie jeszcze po znajomych może ktos na ten okres przejściowy dałby strachulcom szanse.