Max mi sie dzis nie podobał. Tak bardzo, że stwierdziłam, że musze jechać do weterynarza. Ja teoretycznie wiem, jak dramatycznie może wyglądac kk, ale chyba w praktyce już zapomniałam. A w ogóle to wymyśliłam, że on pewnie ma w środku cały nos zjedzony przez nowotwór i dlatego tak broni się przed karmieniem i puszcza bąble pyskiem i nosem. Nie udało się zrobić rtg, ale za pomocą innych badań nic niepokojącego w nosie nie stwierdzono. Za to wiadomo już, czemu kot nie je i się tak ślini-cały przód języka w nadżerkach ( niektorych rzeczy, w tym badania kota, nie powinno się robić w ciemnym, północnym pokoju

_). Chore oko ma uszkodzoną rogówkę, na trzeciej powiece pojawiła się martwica-pani weterynarz po raz pierwszy coś takiego widziała, odesłała do okulisty. Nos kompletnie zatkany ropą, ale jak już pisalam, nie ma powodu sądzić, że jest jakaś przetoka czy inne świńswo. Dostaliśmy kolejne leki; solcoseryl na uszkodzoną rogówkę, ACC na rozrzedzenie wydzieliny i Carident,żeby zmniejszyć ból w pyszczku. Osłuchowo nadal w porządku. Najgorsza łapa zaczyna miejscami ziarninować, choć mięśnie i ścięgna sa na wierzchu. Pani weterynarz przyznała, że takiej łapy to jeszcze nie widziała, ale mówi, że są duże szanse, by ją uratować.
Mam kota karmić

On już na sam mój widok dostaje ślinotoku. Zaczynam go wyciągać, by pogłaskać, pomasować łapy ( wskazane przy zabandażowanych łapach i chyba mu się podoba), pogłaskać. Nie sądzę, by wiedział, że robię to co robię, by mu pomóc.
Gdyby to był mój kot i gdybym wiedziała 10 dni temu, ile bólu będzie musiał znieść, to nie wiem, czy bym go nie uśpiła
