dzisiał kota gorzej się czuje, chodzi wolniej, jest spokojniejsza... ale na regał nie odpuści - muszę wnosić i znosić kiedy sobie zażyczy, inaczej wskoczy kiedy mrugnę
ranka nie wygląda brzydko, ale jest trochę wylizana z tego czerwonego
siku od wczoraj było 4 razy, pierwsze w pozycji leżącej w kuwetce (starała się dziewczyna, nie wyszło), pozostałe już w typowej dla siebie, akrobatycznej (bo bez kaftanika - 4 nogi na brzeżku, pupka nad kuwetą) kupy nie było
a papu byłam zmuszona jej dać już w nocy po trochu, ona wie doskonale jak mnie do tego skłonić

paskuda nie woła o żarło, tylko zjada wszystko co napotka. co niejadalne, rzecz jasna... z dziką pasją wczoraj pochłaniała kupę kłaków z drapaka, sreberkową kuleczkę, aluminiową zawleczkę od soku... wizja wydobywania ciała obcego i kolejnej operacji byłą straszna :/ ale dajemy w małych porcjach i po pierwszych dawkach mała wyraźnie poczuła się lepiej
zadzwoniłam na wszelki wypadek do lecznicy i ktoś jednak odebrał i kazał przyjechać... więc zaraz się wybieramy (bida się zapłacze, bo to większy kawałek drogi). pocięłam rajstopę - zagryzie mnie prędzej niż ją nałożę... nawet z pomocą... no i dziś liże się troszkę mniej.
jaj, trochę chaotyczna ta relacja
dzięki za rady
EDIT:
JEEESss.

kolejna próba nałożenia ponczoszki udała się

kota niezadowolona schowała się za szafę, ale to i tak mniej stresu niż podróż do lecznicy... a wygląda szałowo

taka chuda dżdżownica
