FuterNiemyty pisze:Zakladajac, ze wirus i ze na nawet na najwiekszej mozliwej fermie, to bez sensu bylyby zalecenia trzymania zwierzat w domu, bo np.balkon je zarazi, a czlowiek na butach przywlecze.
Wydaje mi się, że takie zalecenie było ZANIM Puławy orzekły, że wirus owszem, został namierzony w próbkach, ale różni się od tego, który zabił dzikie ptactwo. Innymi słowy, zanim stało się - mniej więcej - oczywiste, że zabija ptasia grypa drobiu, a nie ptasia grypa dzikich ptaków. (Zakładając, oczywiście, że Puławy nie kłamią i naprawdę jest to wirus, a nie np. permetryna czy inna trucizna).
FuterNiemyty pisze:Przy pojawieniu sie punktowo ogniska, ptaki ida do gazu, szkody pokrywa ubezpieczenie, bo nie wierze, by duza przemyslowka dzialala bez planu B w takim wypadku. Do tego ryzyko, ze znajdzie sie ktos, szczegolnie po takim naglosnieniu, komu koty odeszly, a bedzie w stanie zlecic badania, dojsc skad zakupy miesne i chocby w ramach socjal mediow dokopac firmie.
Obawiam się, że żadna osoba prywatna nie nagłośni tego, bo ją prawnicy zmiażdżą. Nigdy nie dowiedzie, że nakarmiła kota tym akurat mięsem. To trochę jak z nieodpowiedzialnymi hodowlami. Moja bardzo dobra znajoma przywlokła wraz z dwoma kociętami FIP. Kocięta zmarły, ale proces przegrała, bo miała już jednego kota. Nieważne, że był zdrowy. Prawnik dowiódł, że nie ma dowodu, aby przywlokła chorobę z hodowli, a nie że kocięta zarazily się od rezydenta. Daj Boże, żebym się myliła, ale naprawdę nie wierzę, aby ktokolwiek poświęcił na tyle swój spokój, by kopać się z koniem, bo tym właśnie byłaby walka w sądzie. Może jedynie proces zbiorowy? Ale patrząc, co ludzie wypisują, jakie bzdury podciągają pod ten - nazwijmy to - "wirus" nie wierzę, że garstka rozsądnych się przebije i coś ugra. Teraz "wirusem" nazywa się nawet to, że kobieta karmi karmą z Rossmanna 6-tygodniowego kociaka (znajdę, bez matki); zamiast trzymać go w kojcu i izolować - wypuszcza na mieszkanie; kocię ma kontakt z innymi zwierzętami i każdym kto się nawinie, a ludzie każą jej pakować resztki tej rossmannowej karmy i wysyłać do badań. I to się nazywa "wirus". Nie wierzę w zwycięstwo rozsądku.
FuterNiemyty pisze:w efekcie, ustalenie ogniska i wycofanie skazonego miesa, posypanie glow popiolem za juz zaistniale, mialoby wiecej sensu, wrecz daloby sie obrocic na medialny plus.
Zgadzam się jako zwykły szary człowiek. Przeprosiny brzmią dobrze. Ale czy widzieliśmy kiedyś, aby ktokolwiek z wierchuszki w PL posypywał głowę popiołem? Przed wyborami??? A jeżeli założyć, że winny jest drób ukraiński, tańszy jak tu pisano o nieomal połowę i niepoddawany żadnej kontroli, to czy serio ktokolwiek się przyzna?
FuterNiemyty pisze:Do mnie nie przemawia, ze wirus zmutowal i jakos tak uparcie pozostal w obrebie fermy, nic sie nie zadzialo poza.
Do myslenia daje, ze truje mieso pozyskiwane w sklepach, tzw. human grade.
I juz niezaleznie od przyczyny zejsc.
Do mnie też nie, ale prawda jest taka, że inspektorzy weterynaryjni są tak źle opłacani, że nikt nie chce pracować na ich stanowiskach. I czy to się komuś podoba, czy nie - w PL nie ma właściwie żadnej kontroli nad mięsem.