No właśnie desperuję, bo liski śliczne. Brzydkiego kota weźmie miłośnik, a ładnego? Tej masy telefonów się obawiam.
Mama lisków jest biało ruda, Druga kotka, jak się okazuje jej dwuletnia córka, to tri z przewagą białego i rudego.
Pojechałyśmy dziś z koleżanką łapać piątego malucha. Na strychu leżały myszy. Widocznie jak były wszystkie małe ,,liski'' to myszy zjadały. A jeden maluch już nie podołał. Dzielna mama karmiła maluchy tym co złapała. Nastawiłyśmy klatkę i czekałyśmy w ciemnościach. Mały lisek dwukrotnie wszedł do klatki i wycofał się. Chyba tylko bicie mojego serca i mojej koleżanki było słychać. Ależ to są emocje przy łapaniu. W końcu usiadł przy klatce i zaczął bawić się myszą, podrzucając ją do góry. Żałowałam, że tej myszy do klatki mu nie włożyłam.
W końcu nasza cierpliwość została wynagrodzona. Maluch dołączył do rodzeństwa.
Ale jest gorzej niż myślałam. Przed chwilą zadzwoniła do mnie ta sama koleżanka, że właśnie ktoś do niej zadzwonił, że w innej wiosce, na drodze leży kociak. Pognała tam. Jakieś dzieci powiedziały jej, że kotka prawdopodobnie okociła się w opuszczonym domu. Mieszkał tam człowiek, który miał kilkanaście kotów i niestety umarł. Ktoś gdzieś to zgłosił i podobno przyjechali z jakiejś fundacji i koty wyłapali. Ale nie wszystkie. Jakaś kotka się okociła w międzyczasie. Podobno ten maluch wyglądał ze strychu tego domu przez szpary w deskach. Jak się znalazł na drodze, nie wiadomo. Niektórzy mówią (te dzieci i jacyś gentelmeni pijący tam piwko pod sklepem), że może wypadł przez tą szparę w deskach na poddaszu. Musimy z koleżanką jakoś dostać się tam na ten strych. Pewnie jutro. Nie wiem jakie są tam możliwości wejścia do środka.
A maluszek cały czas płacze, napił się mleka i dalej płacze. Jest cały umorusany i brudny. W uszach kopalnia.




No to mam 6 maluchów. Na razie.