Odstresowywałam się w IKEA. Dokonałam zakupów po raz pierwszy od 2 lat a kiedyś do domu kupowałam cos przynajmniej raz na kwartał...

W weekend walczę z moją chałupą - jestem w mega desperacji i będzie już tylko lepiej=ładniej.
Pokonało mnie dzisiaj kilka rzeczy:
animalia.pl - a ściślej: lecznica w ktorej miałam odebrać karmę - nie pracują (a co!), wczoraj też wcześniej zamknęli więc musiałam przed pociągiem wstąpić do kakadu.
I dobrze, bo pokonała mnie też skm'ka ktora dzisiaj jeździła jak w święto - więc i tak czekałam 40 minut - kakdu obok
Potem pokonały mnie transporterki - chciałam wziąć także Promyka na convenię i potrzebowałam transporterka. Owszem, stały dwa u Promyka, ale za nic nie mogłam do drugiego włożyć drzwiczek. Więc szukałam po - niemałym - domu drugiego. No i w końcu pożyczyłam od Sznycla.
Sznycel był zachwycony - gdy wchodziłam - i wielce zawiedziony, jak natychmiast od niego wychodziłam.

Nie ukrywam, ze gdy go zobaczyłam po raz pierwszy to z wrażenia zatrzymałam się na chwilę. Ale jest tak niesamowity..khm... w wyglądzie jak jest niesamowicie kontaktowy, miziakowaty, barankujący, przytulający się... cudo, kochane i bardzo wdzięczne, spragnione człowieka jak mało który kot. Absolutnie nie mogłam mu zrobić żadnego zdjęcia bo gdy tylko klękałam to dla niego to jest sygnał do natychmiastowego przyjścia do głaskania. gdy chciałam obdocić wywalony brzchol to natychmiast się podnosił stwierdzając, ze skoro się nie pokapowałam, ze ten brzuch trzeba było głaskać to niech go chociaż po łebku pogłaszczę - i podchodził, przytulał się, łepek wkładał w ręce itp. No słodziak niesłychany. Po powrocie od weta siedziałam u niego 15 minut a on z zachqytem krążył od miski z indykiem do mnie i spowrotem.
c.d.n bo mi się moja Duża zamiauczy z braku zabawy i mojej uwagi
