będzie dobrze-musi być
-wiesz-z nim jest tak-on miał jakieś padkudne przeżycia bo przyszedł do mnie w maju/czerwcu dlatego że w schronie sobie zupełnie nie radził psychicznie.
inne koty go dręczyły,nie jadł i aż się odwodnił-Kasia znalazła go ledwo żywego leżącego , o ile pamiętam, na korytarzu..
ja go podleczyłam-czyli na początku też nie było miło bo dręczenie zastrzykami,kroplami.. w międzyczasie stłukł się z Filem tak że Filowi wypłynęło oczko ale to Fil sobie do niego drzwi tworzył i go napad.-stąd u niego jeszcze ślady po powyrywanym futerku na pysiu.
potem już było lepiej,był coraz bardziej ufny ale działo się to bardzo powoli..
mojemu mężowi zaufał już całkowicie ale mnie jeszcze nie do końca-przez2-3 miesiące!
jak już zaczynał być tu szczęśliwy to poszedł do Twojej mamy bo taka jest kolej rzeczy że kotek musi znależć swoje miejsce na ziemi.
i jestem przekonana że to jest jego miejsce tylko trzeba mu dać czas i być cierpliwym -oczywiście miziać miziać i miziać na siłę bo on na pewno mamy nawet nie zadrapnie ..
i musi być dobrze

Marzena,ja też zastawiam dziury za piecem-akurat jemu jednemu nie zastawiłam i on najwolniej mi sie przez to oswajał.
jak będzie ta dziura to w życiu z niej nie wyjdzie.
ma inne miejsca do chowania się-np.za fotelem i stamtąd go łatwiej bedzie mamie wyciągnąć do miziania.
Zza kanapy w ogóle go nie wyciągnie bo weż pod uwage że pewnie nie ma za bardzo siły się tak schylać i nurkować pod wersalkę.
dlatego ja uważam że bardzo dobrze że mama dziurę zastawiła.
przecież nie o to chodzi żeby on miesiącami siedział w dziurze tylko żeby można go było brać na ręce-co on kocha tylko sam nie podejmie inicjatywy-trzeba go wziąć samemu.
ja popełniłam błąd że nie zastawiłam dziury za piecem..