Kubisia w domciu, bardzo się pluje śliną z krwią i jest półprzytomna.
Zabrałam dzisiaj jak jechałam po Kubisię, Sonię i Molisię. Dla Soni już nic zrobić nie można z łapką a jedynie można poszerzyć odbyt z którego wylatywał by kał cały czas a to nie wchodzi w rachubę.
Z kolei z Molisi łapką też raczej nic się nie da zrobić bo kotka radzi sobie i podpiera się na niej a kładzenie łapki w sztywne łupki możliwe, że mogłoby zaszkodzić. Operacja zrobienia łapki na sztywno też nie jest idealnym wyjściem bo kotka może się na niej nie zechcieć podpierać.
Molisia miała też sprawdzone ucho na którą miała kiedyś gdy do mnie trafiła ze schronu, operację z powodu guzka, (fatalnie wtedy to się goiło i trzeba było poszerzać małżowinę uszną aby dostać się do tego guzka)i guzek się nie powiększa, jest malutki, w tym uchu jest więcej wydzieliny ale nic złego się nie dzieje na ten czas.
Za konsultację Soni i Molisi lekarz nic ode mnie wziął a zapłaciłam tylko za sanację paszczy Kubisi a Kubisia to moja kotka jak i Molisia(mam 2 koty a reszta to tymczasy tak zwane

) to cena pozostanie moją tajemnicą.
Jak byłam zawieźć Kubisię do lecznicy na zabiego to pojechałam na rynek po kartofelki i spotkałam się z koleżanką i powiedziała mi, że nasza koleżanka ma raka jelita i jest strasznie chuda ze wożą ją na wózku już. To właśnie u Joli na podwórku w komórce na gołym węglu okociła się koteczka którą znacie cioteczki z tego wątku
viewtopic.php?f=1&t=110264&hilit=maluszki+urodzone+na+w%C4%99glu Mało tego, to kolega też z byłej pracy prawdopodobnie powiesił się usłyszawszy diagnozę rak jelita. Załamał się bo był niepełnosprawny i nie chciał dla nikogo być problemem.
Pisałam też, że starszy pan u którego jest Kumisia też ma raka jelita i w listopadzie ma iść na operację.
Co do długowłosej Kumisi to gdybym ją wtedy zaniedbała i pozostawiła samej sobie na podkładach to kotka by nie chodziła.
Pamiętacie jak pisałam, ze nawet w nocy mąż z nią wychodził na dwór aby się załatwiła, bo nie była nauczona robić do kuwety a jak miała bezwładny tył to robiła pod siebie, trzeba było prowadzać ją na długim szaliku podtrzymując tylne bezwładne nóżki aby się załatwiła a tym samym pobudzając nerwy do pracy. Bez naszego zaangażowania (prowadzania jej-zmuszania do ruchu na szaliku po domu i dworzu) kotka miałaby bezwładny tył.
Pan doktor Witczak z Żyrafy w Łodzi praktycznie nie dawał jej szans, że będzie chodzić ale codzienne sterydy i rehabilitacja z naszej strony przyniosło skutek.
viewtopic.php?f=1&t=166939&hilit=Kumisia&start=315#p11008393
viewtopic.php?f=1&t=166939&p=11172908&hilit=Kumisia#p11172823