meksykanka pisze:Chciałaby się także dowiedzieć od fachowych osób, czy skoro prawdą jest że wirus PP może utrzymywać się przez 1,5 roku a w wielu schroniskach m.in. w Szczytnie występuje sezonowo czyli co roku...
czy nie powinniśmy podawać surowicy wszystkim kotom, które opuściły to schronisko np.wiosną???
Na szczęście Mika, Mila ani inne dorosłe koty zabrane ze schroniska nie zachorowały na PP mimo braku surowicy?
Czy powninny?
Czy ryzykowaliśmy ich życiem?
Ja niestety nie znam odpowiedzi dlatego, bardzo proszę o poradę.
Przekazałam już wiele informacji od wetki - każde ktore przekazuję są własnie informacjami od niej, nawet przedwoczraj będąc u niej z MIką rozmawiałam o pp i o Jubie.
Tak, meksykanka, tak jak powiedziała mi wetka 29października kiedy u niej byłam - jeśli w schronie w Szczytnie była pp
to każdy stamtąd wyciągnięty kot powinien od razu dostac ochronę przed pp - dlatego napisałam o tym od razu, jak się dowiedziałam ze Juba został zabrany ze schronu.
Co się potem stanie to już wola Boga, losu, przeznaczenia - jednym pomoże, innym nie, zależnie od stanu kota, kondycji fizycznej i psychicznej, odporności, wieku, przeszłości, współistniejących chorób itp. Na to nie ma nikt wpłwyu, na podanie surowicy lub szczepionki - tak.
Wirus parwo utrzymuje się min 6 miesięcy, a w warunkach domowych nawet moze utrzymać się do roku. Dlatego dla bezpieczeństwa kotów, zwłaszcza nieszczepionych przyjmuje się tą maksymalną granicę. Trzeba liczyć, ze w schronie będzie się utrzymywał minimum pół roku od ostatniego zachorowania.
Dlaczego Mila, Mika i inne koty zabrane ze schronu nie zachorowały? Zapytam przewrotnie: skąd wiesz że nie zachorowały?
Zdecydowanie jest tak, ze nie znamy przeszłości żadnego z tych kotów, ale śmiem przypuszczać, że każdy z tych kotow był kiedyś kotem domowym. Nawet Mika. Dlaczego? Bo tak naprawdę strasznie trudno jest złapać naprawdę dzikiego wolnożyjącego kota - więc mało jest prawdopodobne, aby takie koty były w schronie. Mozna przypuszczać, ze część z tych kotów być może raz w życiu została zaszczepiona, a wtedy ma ochronę przed pp. I teraz wracam do pytania: skąd wiesz że nie miały pp? U szczepionych choćby raz w życiu kotów pp przebiega łagodniej (a na ile łagodnie to już też zależy od indywidualnego osobnika) czyli np. koty mają biegunki, bądź wymiotują i tylko to. Nie miała Mila biegunki? Nie wymiotowała? Mika tak. Skąd wiemy ze to nie było jakieś działanie parwowirusa? Ja nie robiłam testu. Owszem, zawsze się jeszcze zakłada zarobaczenie, efekty żywieniowe, ale skoro przechodzi przy standardowym leczeniu to człowiek podejrzewa, ze jego hipoteza była prawdziwa.
Poza tym przypominam uprzejmie, ze Mika została zaszczepiona po wyciągnięciu ze schronu mimo ze była chora i miała mieć operację. Juz o tym pisałam - czyli moja wetka zastosowała ochronę przed pp.