Nie umiem się z tym pogodzić,może gdybym pojechała z nią w niedzielę.Czy przyszłoby nam do głowy wtedy zrobić powtórny test,nie wiem?Nie było jeszcze wymiotów dopiero po podaniu na siłę jedzenia a właściwie żółtka bo jest odżywcze.Patrzę teraz na maluchy ze łzami w oczach ,tak walczyła by trochę je odkarmić i w końcu sama się poddała,czemu ten układ odpornościowy nie zaskoczył,czemu?Tak strasznie trudno się z tym pogodzić,czy w ogóle można się z czymś tak okropnym pogodzić.

Brylant w drodze ,Marto dziękuję u Ciebie będzie bezpieczniejszy.

Reszta walczy ,dzisiaj źle bardzo Lord , Atomek i Dropik,duszność ogromna i kaszel.Dropsik ociupinkę je,lecz już z niczego się nie cieszę bo to potrafi się szybko zmienić.Tuptuś lepiej robił wczoraj w lecznicy za gwiazdora ,leżał na biurku,siedział mi na plecach ,obgryzał sznurki z rolet czyli zdrowieje.Atomek przeraźliwie boi się nowych miejsc,ze stresu miał duszność aż się wetka wystraszyła.Jedynym kotem który nie ma objawów jest Zosia która jest z tego schroniska i była w nim dość długo.Czyli trwamy to już 4 tygodnie walki z bezwzględnymi wirusami ,bez chwili wytchnienia.Wczoraj przeżyłam jeszcze jeden horror tylko nie miałam siły pisać,amstaf koleżanki próbował rozszarpać kociaka kilkumiesięcznego,rozerwał mu powłoki brzuszne i zmiażdżył tylna łapkę.Dzwonili do mnie gdy byłam w OLsztynie bo w Szczytnie wetka nic nie zrobiła tylko kazała jechac do Olsztyna,nie podała nawet leków p/wstrząsowych weci w Olsztynie byli tym zszokowani.Wczoraj zaszyto wnętrzności ,oczyszczono ,rany ,zaopatrzono i usztywniono łapkę jutro operacja łapki byc moze amputacja niestety.Czytam wiele wątków takich optymistycznych ,cudownych tak bardzo bym chciała by mój chociaż przez trochę taki był,jednak nie wychodzi.Rozliczenie kosztów zrobię jutro może trochę dojdę do siebie ,dzisiaj nie myślę w ogóle.