nam się nie porobiło, my tak po prostu mamy
Właśnie wróciłam z kuchni.
Porządny ludź powinien mieć co najmniej cztery ręce, a ja mam tylko dwie i z tym mam problem.
Usiadłam sobie na podłodze i zaraz przy mnie pojawiła się Karolka.
Ona teraz tak strasznie potrzebuje człowieka, mizia się, tuli i barankuje.
Zaraz koło mnie był też Takt -on to już w ogóle masakra: wszedłby na ludzia i nie schodził, no ewentualnie na jedzenie i trochę zabawy z innymi kotamy.
Po malutkiej chwili spod fotela wyczołgał się lekko zaspany Kołeczek i też chciał się przytulić, ale na drodze stał mu rudy.
Rudy został więc napadnięty, dziabnięty w ucho i jak tylko sobie poszedł, kot Kołeczek zajął jego miejsce i kazał się drapać -takie to ziółko
A potem sobie na rękach zasnął mrucząc.
Tylko mała Tysieńka sama rzadko podchodzi na głaski.
Jak ją głaszczę i przytulam, od razu zaczyna mruczeć i słodko mruży oczka, ale sama woli tulić się do kotów niż do nas.
Często też siedzi pod drzwiami i węszy albo słucha co dzieje się w reszcie mieszkania i popłakuje -tęskni za rodzeństwem

Tutaj (czyli w pokoju) reszta stada porozkładana na kanapie, łóżku, posłankach i w hamaczkach śpi i nabiera sił do nocnych harców (dzisiaj budzili mnie od 3 nad ranem

).
Czarna Tara od tygodnia jest już zupełnie bez leków, więc za kilka dni zrobimy kontrolną morfologię i może wreszcie będzie zupełnie ok i ustalimy termin sterylki.
Do ciachnięcia są jeszcze Tosia i Tysia.
Dla odmiany brat dziewczynek Tolek/Pędzelek z małego wariata zrobił się wielkim przylepą: regularnie ładuje się do mnie pod kołdrę i zasypia wtulony, a w ciągu dnia bardzo często wręcz dopomina się zainteresowania, zresztą Torgus/jednooczek ma podobnie -takie to mam anty-ludziowe koty
Teraz stadnie życzymy wszystkim dobrej nocy, bo jutro rano do pracy.....