» Nie sie 19, 2012 18:21
Re: Kociarnia w Pajęcznie i Sisi, Pusia, Effi, Lola i Citka
Dziewczyny, jesli którąś obraziłam to przepraszam. jestem zmęczona, bo wczoraj jechałam długo i w nocy koty szalały, i nie chciałam nikomu sprawić przykrości.
Myślę o łapce. Uważam, ze jest potrzebna w Pajęcznie na stałe, bo stale są jakieś nowe koty. Zamówiłam już klatkę i nie strzelam focha tylko myślę.
Biała kotka, widziałam ją z daleka, a wiem, od TZ - tki tego faceta, ze jest w ciąży - przychodzi tylko wtedy do nas na działkę, gdy ma małe, aby je schować. Tak, aż do porodu nie ma takiej potrzeby, gdyż ten gościu ja dokarmia. On spędza na działce większość czasu. On ją mizia, głaska, więc kotka nie potrzebuje nas. Nie postawię czyjejś klatki na obcej działce, bo ukradną, a kradną wszystko.
Buraska urodziła jakiś czas temu i gdy pojechałam do mamy nie było jej w naszej altance szopie. Zaczęłam zanosić tam jedzenie, aby ją do nas zwabić, i przyszła, ale kociaki jeszcze wtedy nie jadły, tylko ona. Nigdy przy mnie. Ona akceptuje tego faceta, ale nie akceptuje innych ludzi. Codziennie chodziłam na działki, aby ją oswoić.
Jest kilka dylematów, np. jak zostawić te 4 kociąt bez niej. Boję się, że ktoś je tam skrzywdzi. Do jedzenia przychodzą obecnie kocięta. Ona je ostatnia - czyli do łapki wejdę pierwsze kociaki, a wtedy krzyk niesamowity. Skąd wiem, złapałam jednego i zaniosłam do altanki, żeby w altance mieszkały a nie szopie. Myślałam, ze pół ogrodów działkowych się zleci, takiego rabanu narobiły, a buraska patrzyła z ukrycia i nie wyszła.
Raz miałam ją w reku, ten facet mi ją dał, ale gdy zobaczyła kontenerek, wpadła w taki szał, cała jestem podrapana i pogryziona. Nie utrzymałam jej.
Ten facet, on dał mi pierwszą kotkę do lekarza w kontenerku, ale do badania, a nie sterylki. Ja mu powiedziałam potem, że miała ropomacicze i że by umarła, gdyby nie ta operacja, ale on i tak udaje, ze wierzy, ale robi wszystko w białych rękawiczkach. Przynosi w nocy na talerzu jedzenie i to tyle tego, ze gdy przynosimy smakołyki, one nawet nie chcą powąchać.
A ja mu nie udowodnię, ze talerzyk jest jego.
Jestem bezradna i zmęczona, bo właściwie nie miałam urlopu. Ten facet sam w sobie nie jest zły, ale uważa, ze sterylizacja jest wbrew naturze, i w ten oto sposób utrudnia.
Broszeczko, chcę, abyś się angażowała, ale nie osadzaj mnie.
Anskr, nie postawię cudzej klatki na obcej działce, bo ukradną, a nie chcę dodatkowych kłopotów.
Zamówiłam mamie tą klatkę, powinna być w tym tygodniu. mama obiecała, ze gdy przyjdzie postawi ją w altance i kupi wołowiny, ale co, jeśli w klatkę będą łowiły się dzieci ??????