Mikunia ma się całkiem nieźle, nawet można powiedzieć, ze całkiem dobrze. Grubiutka się mocno zrobiła, własciwie baryłeczką już jest w pełnym tego słowa znaczeniu co odczuwam za każdym razem gdy postanowi spać ze mną, a ściślej: na mnie

Zwłaszcza jak się kładzie na klatce piersiowej to juz mi wyraźnie trudniej oddychać
Ma piękne, mięciutkie, czarne aksamitnie futerko. Niestety troszkę gluci, dziąsła zapalone, ale na razie ostrożnie i z namyslem podaję odpornościowe tabsy.
W lutym miałam być na kontroli u wetki - nie dałam rady finansowo, postaram się pójść w marcu. Trzeba zrobić morfologię, biochemię i - jeśli będzie można - zaszczepić kotunię.
Takie plany.
I mam jeszcze w planie, jakimś odleglejszym, pomyśle w jaki sposób można się pozbyć ropy z zatoki nosowej - ponieważ nie daje się w ogole we znaki jakoś szczegolnie więc na razie nic nie robimy, ale moze jakieś niekonwencjonalne i przez to mniej inwazyjne metody na to są? Pogadam z kim trzeba, a może macie jakieś doświadczenie/wiedzę kto moze pomóc?
Z przyczyn osobistych zamykam wątek - moze na czas jakiś, moze już na stałe.
Osoby zainteresowane dalszymi losami Miki zapraszam na pw,sms, tel, do porozmawiania osobiście.
I jeszcze napiszę coś co robi Mika od jakichs dwóch tygodni a co mnie niezwykle porusza i wzrusza. Gdy tak sobie leży na moich plecach to czuję jak kładzie łepek na boczku, wtula w moje włosy i pyszczek ma tuż przy moim uchu i mrruuuczy, mrruuuczy.... główką wpasowuje się, wtula się we mnie, a gdy głębiej zasnie to otula mnie łapkami...
Było warto.