właśnie wróciłam z nocnego dyżuru na Kocimskiej i ...jakby to powiedzieć ...są duże zmiany

tzn jest tam ... fafnaście kotów

no, dobra, 16 (słownie: szesnaście) .... dlatego od momentu pobytu państwa P do zakończenia prac instalacyjno-porządkowych ( instalacyjne od instalowania kotów) chwilę mi zeszło
Marina - boi się, na ręce nie chce, dla niej ktoś kto ma miejsce i czas. Jeżeli są tacy - proszę bardzo. Przypominam, maluchy nadciągają a ile mamy DT, które je przyjmą? Wg mnie do wypuszczenia, poradzi sobie, smarkateria - nie
Bure w górnej prawe klatce - wzrok jak u raroga, odpuściłam zapoznawanie się,
Murka daje się głaskać, brzuszek wystawia. Agłaja - wiadomo
Iwan Wielki ma niestety syna Dymitrija Groźnego, do wypuszczenia, bodajże jutro
Majeczka - po ciachnięciu, przywieziona przez p. Asię i p. Marka wraz z pozostałymi kotkami z Mangghi (2 się dzisiaj złapały, też są już po ciachnięciu). Wszystkie 3 panny były już w ciąży

Na panny muzealne proszę bardzo uważać, bo dzikie okrutnie, są w zielonej klatce króliczej (zamiana z Majką, bo ona sama więc mała niebieska była dla niej lepsza). Miały iść do tych państwa ale jak wspomniałam nie udało im się pożyczyć "doga". Muzealne zostają do soboty, Majeczka - zależy od Akimy. O ile tamte pełzały już po klatce o tyle Majce upchałam język w pysiu, bo miała cały wywalony na wierzch, wyschnięty na wiór. Trochę się bałam, że nagle się zerwie ale wybudza się bardzo powoli - proszę jutro na nią popatrzeć.
Jako, że sporo czasu zajęło mi przekładanie kotów z prawej do lewej kieszeni i odwrotnie, bo musiałam pozamieniać klatki gdyż nagle jednej mi zabrakło więc odkażanie na nowo itp a w tym czasie w catroomie zabawa na całego. Armaturki tłukły się zabawowo między sobą, czarna panna ganiała za piłką, biało-bura tylko kręciła łebkiem za tym jak piłka latała jej przed nosem, także towarzystwo pozaklatkowe bezstresowe. Oczywiście wszystko to było widać przez dziury w drzwiach.
Duśka jak zwykle pchała się do każdego, do naszych gości również, Aisza nie zostawała w tyle (Aisza idzie do domu, pan dzwonił, że skradła mu serce i aby nikomu jej nie dawać, bo on czeka). Nuka kiepsko tzn jak ją głaskałam to mruczała ale potem przy mnie zwymiotowała żółtawym płynem więc dzisiaj raczej nie jadła ale Akima mówiła, że wczoraj zjadła sporo mięsa. Jak się nic nie zmieni to jutro wizyta u weta. Od razu pytanie - kto może?
Jak miałam Nukę na rękach to armaturki ganiały się beztrosko, moja obecność im latała i powiewała
Goście wspomogli nasze koty dobrą karmą i kasą oraz pomocą transportową tzn odstawią koty pani z Zielonek i przywiozą od niej kolejne - przynajmniej ten problem się rozwiązał.
Aha, wśród karmy przyniesionej przez dzieci ze szkoły jest też trochę takiej mocno supermarketowej, nasze pewnie nie tkną, bo to hrabiostwo na włościach ale może ktoś ma jakieś wygłodniałe dziczki pod blokiem?
No i chyba tyle
Patka, odesłałam do Ciebie panią z pytaniem o maluchy, bo do Prota dalej nie mam namiarów. Uczulam na kwestie balkonu, pani wierzyła dotąd w koci instynkt, mam nadzieję, że udało mi się zachwiać tę wiarę