Nasze białaczkowce cz. 3

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro cze 06, 2012 22:40 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Tak jak już pisałam wetka nie chce podać mojej kotce sterydów, poniewaz te BARDZO obniżają odporność (któraś dziewczyna też tu o tym pisała), a moja kotka i tak ma ją już obniżoną. Więc na razie w piątek przejdę się na białobrzeską i przy okazji dodatkowo spróbuję dowiedzieć się na temat podawania interferonu. Próbowałam się też dowiedzieć o testy PCR na białobrzeskiej ale pani recepcjonistka nie wiedziała o czy mówię.
właśnie trochę przeglądam kompa i jest dużo pozytywnych opinii nt. podawania interferonu kotom z bialaczką

anulao1

 
Posty: 16
Od: Sob cze 02, 2012 22:33

Post » Śro cze 06, 2012 22:57 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

tak, mój Grośiu bialaczkowy żyje może dzięki interferonowi kociemu a może dzięki transfuzji.
NIKT podkreślam, NIKT nie powie Ci że interferon w swoim dzialaniu jest absolutnie skuteczny.
To co pisze nie oznacza że jestem przeciw podaniu interferonu jeśli mamy problem z brakiem odporności. Tego nie wiesz u swojej koty.
Nie będę pisac dalej. Jeszcze raz przeczytaj ze zrozumieniem to co pisalam wcześniej. Załamka
Myśl dziewczyną bo mnie z forum wyrzucą przez Ciebie.

Dzwonisz jutro na bialobrzska???

na tym zakończmy

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Śro cze 06, 2012 23:22 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

asia2 pisze:tak, mój Grośiu bialaczkowy żyje może dzięki interferonowi kociemu a może dzięki transfuzji.
NIKT podkreślam, NIKT nie powie Ci że interferon w swoim dzialaniu jest absolutnie skuteczny.
To co pisze nie oznacza że jestem przeciw podaniu interferonu jeśli mamy problem z brakiem odporności. Tego nie wiesz u swojej koty.
Nie będę pisac dalej. Jeszcze raz przeczytaj ze zrozumieniem to co pisalam wcześniej. Załamka
Myśl dziewczyną bo mnie z forum wyrzucą przez Ciebie.

Dzwonisz jutro na bialobrzska???

na tym zakończmy



No ja juz zakończyłam....
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Śro cze 06, 2012 23:24 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Ja tylko jeszcze zapytam
wyniki ktore teraz przedstawilas są trzecimi robionymi Wacusi. Tak wynika z Twoich wpisow. Prosze o wyniki z badania morfologii drugie, z 2 czerwca. Wtedy gdy ukazal się te zupelnie niewidoczny, domyslny pasek na teście bialaczkowym,

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Czw cze 07, 2012 8:46 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Co do paska to podobno nie musi być on mocno widoczny. Cicia jak miała test to wyszła jej słaba kreska a pani weterynarz stwierdziła ze to nie ma różnicy, że wynik jest pozytywny.

Kasia91

 
Posty: 53
Od: Sob maja 05, 2012 12:09
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw cze 07, 2012 8:51 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Kasia91 pisze:Co do paska to podobno nie musi być on mocno widoczny. Cicia jak miała test to wyszła jej słaba kreska a pani weterynarz stwierdziła ze to nie ma różnicy, że wynik jest pozytywny.


Normalny wet powtarza test ,jesli nie jest pewien :)
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw cze 07, 2012 13:30 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Anulao - najważniejsze jest to, żebyś natychmiast trafiła z kocią do kompetentnego weta. Doktor Czubek jest świetnym lekarzem i na pewno zrobi wszystko co trzeba. Ale pewnie dowolny lekarz na Białobrzeskiej będzie wiedział co robić i będzie miał możliwości (USG, RTG pod ręką).

Rozumiem, że nie za bardzo to wszystko rozumiesz, nie każdy się zna na kocich chorobach ale...

podstawową sprawą jest właściwa diagnoza, postawiona na podstawie odpowiednich badań i racjonalnych przesłanek. U Was na razie tego nie ma. Nie wiadomo na co choruje Twój kot.

Pojedynczy test białaczkowy, na dodatek z niepewnym wynikiem niczego nie dowodzi. Poruszacie się na razie w ciemnościach.

Dlatego na razie rozważanie czy podawać interferon jest przedwczesne. Potrzebny Wam kompetentny lekarz, któremu można powierzyć życie kota.

Falka

 
Posty: 32816
Od: Pon lut 04, 2002 17:01
Lokalizacja: Praga

Post » Czw cze 07, 2012 15:06 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Zgadzam się w 100% ze wszystkim co napisała Falka. Bardzo rozsądnie :ok:
Obrazek

Motta brak. Wszystko jest czekaniem...
Wody — uczy pragnienie.
Brzegu — morskie przestrzenie.
Ekstazy — ból tępy jak ćwiek —
Pokoju — o Bitwach pamięć —
Miłości — nagrobny Kamień —
Ptaków — Śnieg.

Emily Dickinson

fiszka13

 
Posty: 1353
Od: Czw sty 28, 2010 22:01
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw cze 07, 2012 15:12 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

fiszka13 pisze:Zgadzam się w 100% ze wszystkim co napisała Falka. Bardzo rozsądnie :ok:

i ja....własciwie wyłuskała kwintesencje moich wypocin :lol:
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw cze 07, 2012 15:27 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Czytam od ok tygodnia wpisy i zero konkretów, co inny lekarz to inne przypuszczenia, bo raczej diagnozą nie da się tego nazwać.

Dziewczyno znajdź dobrego weta i działaj, są tu dziewczyny które znajdą dobrych specjalistów z Twojej okolicy to skorzystaj z tego, bo prędszej Ci kot zejdzie niż dowiesz się co mu dolega.

W dniu kiedy dowiedziałam się że mój kot ma białaczkę jechałam do weta święcie przekonana że coś mu dolega bo nażarł się piór od gołębia.
Możliwe że gdybym trafiła do złego weta, dał by mu jakieś leki i wysłał do domu, pewnie już by dawno nie żył.
Nie wyszłabym z gabinetu jak bym nie wiedziała co mojemu kotu dolega, albo czym prędzej jechałabym do innego weta.
Obrazek Obrazek Obrazek
Toffie [*] 15.03.2016r. , Kubuś [*] 07.12.2016r. , Julia (Dżulia) [*] 15.01.2018r.

Miraclle

Avatar użytkownika
 
Posty: 12355
Od: Wto maja 10, 2011 10:47
Lokalizacja: Jaworzno

Post » Czw cze 07, 2012 16:49 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Falka pisze:Anulao - najważniejsze jest to, żebyś natychmiast trafiła z kocią do kompetentnego weta. Doktor Czubek jest świetnym lekarzem i na pewno zrobi wszystko co trzeba. Ale pewnie dowolny lekarz na Białobrzeskiej będzie wiedział co robić i będzie miał możliwości (USG, RTG pod ręką).

Rozumiem, że nie za bardzo to wszystko rozumiesz, nie każdy się zna na kocich chorobach ale...

podstawową sprawą jest właściwa diagnoza, postawiona na podstawie odpowiednich badań i racjonalnych przesłanek. U Was na razie tego nie ma. Nie wiadomo na co choruje Twój kot.

Pojedynczy test białaczkowy, na dodatek z niepewnym wynikiem niczego nie dowodzi. Poruszacie się na razie w ciemnościach.

Dlatego na razie rozważanie czy podawać interferon jest przedwczesne. Potrzebny Wam kompetentny lekarz, któremu można powierzyć życie kota.


dokladnie i precyzyjnie wszystko . Obawiam się jednak , że jak do tej pory reakcja bedzie taka jakbyś nic nie napisala. Ja się tak czuję po kilku dniach korespondencji z Anulao. A czas ucieka.

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Czw cze 07, 2012 17:34 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Zdurniec to idzie tutaj:
viewtopic.php?f=13&t=135752


Mój Rumcajsik jaki walczy o zycie przyjechał od Irenki(pinokio).jako pozytywny(dlatego przyjechał)Po długim leczeniu zrobilismy mu testy paskowe-2 razy-wyszly negatywne(oczywiscie w odstepie czasu)Został zaszczepiony Purovax z FeLV 2 razy...Oczywiscie nastapił ostry nawrót choroby..jest pozytywny,ma złe wyniki...Wiele moich kotów nie żyje.
Meritum mojego wpisu:
1)U Irenki jest obecnie 23 koty
2)Kilka było w ciezkim stanie,więc zostały przetestowane,co sie dzieje(koty wychodzace oczywiscie)
3)Sporo pozytywnych jest...
4)Mimo moich doswiadczeń i opini kilku osób postanowiono zaszczepic koty negatywne i wydac je do adopcji...


Nie wiem, czy ja jestem jakas równo "rąbnięta",czy popierdzieliło kilka osób na tym forum.
Jestem zbulwersowana takim praktykom-testowaniu w skupiskach kotów "WYRYWKOWO" i olewaniu sobie rad osób jakie choc troche znaja zycie .Juz nie wiem czy jest SENS tego watku,skoro ludzie jacy słysza o tragedi jaka nas spotkała maja to wszystko w dupie i robia dalej to co uwazaja za dobre...
Prosze wszystkich o niepisanie do mnie prósb o pomoc.Dlaczego?a dlategop,ze ja sie przejmuję,nie spię,mysle co komu pomóc,gdzie zadzwonic,dokad napisać,zeby było dobrze.Robie to jak wiekszosc osób "charytatywnie" :wink: I bardzo mi przykro jak mój czas,chęć pomocy na końcu okazuje sie warta "gówno".Przepraszam kazdego kogo uraziłam,ale tam to juz NIC nie napiszę,bo nie warto :roll:

Jeszcze cos dopiszę:
dostawałam wiele słów krytyki,ze zbieraczka jestem,ze mam za swoje,ze to wszystko moja wina.Takie złośliwosci otrzymuje nadal,sa tez "dobrzy"ludzie jacy obsmarowuja mnie do osób jakie mi pomagaja finansowo..tak...pomagaja,bo ciezko jest zadbac o koty chore...białaczkowe.Kazdy kto ma takiego kota wie...
Przeszłosci nie zmienię,zaraziłam koty przez swoja niewiedze,zaufałam wetom,ludziom....i teraz to ciagnę.Nie wydam zadnego kota do adopcji z wiadomych powodów...bo na razie maja co jesc, ic i opieke troskliwą...wiekszosc to koty starsze,ponad 10-letnie...
To smutne...że takie przypadki jak nasz nikomu NIC do myslenia nie dały,a białaczka dalej sie rozprzestrzenia za zgoda kociego forum :?
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw cze 07, 2012 19:37 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

BOZENAZWISNIEWA nie da się ukryć że koty białaczkowe kosztują, a i ile stresu przysparzają.

Mój ojciec po zdiagnozowaniu białaczki powiedział mi żebym "uśpiła kube bo męczy się z wenflonem, a chory jest pewnie przez tego przybłędę którego przygarnęłam dwa miesiące temu".

Fakt faktem nie wiem od kiedy moje futra są chore, czy kuba od urodzenia, a może przez to że czasem wychodził, a może toffie go zaraził jak do nas w sierpniu przyszedł. Doszedł stres z przybyciem nowego kota, do tego wrodzona niska odporność i bach październik kot w krytycznym stanie.
Tylko nie daje mi spokoju jedna myśl, bo toffie jak do nas przyszedł miał koci katar i zanim pojechałam z nim do weta kuba miał styczność z nim, a mimo to nie zaraził się od toffiego. Wetka powiedziała mi że kubus mimo szczepienie może zrazić się katarem kocim od toffiego bo wirus wtedy mutuje (jakoś tak to szło nie pamiętam już dokładnie).

Toffie z kolei kot bezdomny piwniczany, obecnie ok 4 letni, wykradziony od matki przez psychicznie chorą kobietę, która wyrzuciła go gdy przestał być słodkim kociakiem, dokarmiany przez panie z mięsnego (nawet na noc miał swój karton w sklepie). w późniejszym czasie został wyrzucony ze sklepu przez właścicielkę. Później było tylko gorzej wychudł, miał masę kleszczy. Wiosną pani z przeciwnego bloku wzięła go do domu, ale jak to kot niekastrowany nie chciał siedzieć w domu, to go olała. W przeciągu kolejnego miesiąca wychudł jeszcze bardziej, nabawił się kataru kociego.
Wtedy doszło do mnie że samo dokarmianie nie wystarcza, że kot o tak wspaniałym charakterze może zimy nie przeżyć i tak właśnie trafił do mnie w sierpniu ubiegłego roku, najprawdopodobniej z białaczką o której dowiedziałam się dwa miesiące temu po przetestowaniu.

Takim właśnie sposobem mam dom białaczkowy, który kosztuje mnie fortunę, ale nie zamieniłabym je na żadne inne koty.

Boję się tylko momentu kiedy choroba weźmie górę :cry: nie wiem jak to wtedy będzie...
Obrazek Obrazek Obrazek
Toffie [*] 15.03.2016r. , Kubuś [*] 07.12.2016r. , Julia (Dżulia) [*] 15.01.2018r.

Miraclle

Avatar użytkownika
 
Posty: 12355
Od: Wto maja 10, 2011 10:47
Lokalizacja: Jaworzno

Post » Pt cze 08, 2012 9:52 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

BOZENAZWISNIEWA pisze:Zdurniec to idzie tutaj:
viewtopic.php?f=13&t=135752


Mój Rumcajsik jaki walczy o zycie przyjechał od Irenki(pinokio).jako pozytywny(dlatego przyjechał)Po długim leczeniu zrobilismy mu testy paskowe-2 razy-wyszly negatywne(oczywiscie w odstepie czasu)Został zaszczepiony Purovax z FeLV 2 razy...Oczywiscie nastapił ostry nawrót choroby..jest pozytywny,ma złe wyniki...Wiele moich kotów nie żyje.
Meritum mojego wpisu:
1)U Irenki jest obecnie 23 koty
2)Kilka było w ciezkim stanie,więc zostały przetestowane,co sie dzieje(koty wychodzace oczywiscie)
3)Sporo pozytywnych jest...
4)Mimo moich doswiadczeń i opini kilku osób postanowiono zaszczepic koty negatywne i wydac je do adopcji...


Nie wiem, czy ja jestem jakas równo "rąbnięta",czy popierdzieliło kilka osób na tym forum.
Jestem zbulwersowana takim praktykom-testowaniu w skupiskach kotów "WYRYWKOWO" i olewaniu sobie rad osób jakie choc troche znaja zycie .Juz nie wiem czy jest SENS tego watku,skoro ludzie jacy słysza o tragedi jaka nas spotkała maja to wszystko w dupie i robia dalej to co uwazaja za dobre...
Prosze wszystkich o niepisanie do mnie prósb o pomoc.Dlaczego?a dlategop,ze ja sie przejmuję,nie spię,mysle co komu pomóc,gdzie zadzwonic,dokad napisać,zeby było dobrze.Robie to jak wiekszosc osób "charytatywnie" :wink: I bardzo mi przykro jak mój czas,chęć pomocy na końcu okazuje sie warta "gówno".Przepraszam kazdego kogo uraziłam,ale tam to juz NIC nie napiszę,bo nie warto :roll:

Jeszcze cos dopiszę:
dostawałam wiele słów krytyki,ze zbieraczka jestem,ze mam za swoje,ze to wszystko moja wina.Takie złośliwosci otrzymuje nadal,sa tez "dobrzy"ludzie jacy obsmarowuja mnie do osób jakie mi pomagaja finansowo..tak...pomagaja,bo ciezko jest zadbac o koty chore...białaczkowe.Kazdy kto ma takiego kota wie...
Przeszłosci nie zmienię,zaraziłam koty przez swoja niewiedze,zaufałam wetom,ludziom....i teraz to ciagnę.Nie wydam zadnego kota do adopcji z wiadomych powodów...bo na razie maja co jesc, ic i opieke troskliwą...wiekszosc to koty starsze,ponad 10-letnie...
To smutne...że takie przypadki jak nasz nikomu NIC do myslenia nie dały,a białaczka dalej sie rozprzestrzenia za zgoda kociego forum :?




Zgadzam sie z Bożenka 1000000000%

Jeśli nie korzystacie z naszych rad nie piszcie na forum z prośba o pomoc bo po co.
ObrazekObrazek

rene010

 
Posty: 1064
Od: Pt cze 05, 2009 22:06
Lokalizacja: Przeworsk

Post » Pt cze 08, 2012 9:53 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

asia2 pisze:Obawiam się jednak , że jak do tej pory reakcja bedzie taka jakbyś nic nie napisala. Ja się tak czuję po kilku dniach korespondencji z Anulao. A czas ucieka.


Wierzę w Anulao. Zależy jej na życiu kota. Mam nadzieję, ze pojedzie dziś na Białobrzeską i się odezwie.

Falka

 
Posty: 32816
Od: Pon lut 04, 2002 17:01
Lokalizacja: Praga

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 38 gości